Dzisiejszy świat zdecydowanie idzie z postępem. Nic bardziej odkrywczego! Nowe firmy powstają jak grzyby po deszczu, rozwija się ich sfera administracyjna, przedsiębiorcy cedują swoje zadania na asystentki – no właśnie, asystentki biurowe czy wirtualne asystentki? To właśnie tej drugiej profesji przybywa nam na rynku coraz bardziej. Wydaje mi się, że dla właścicieli firm to świetne rozwiązane, a i dla asystentki również. Poznajcie zatem Elę – wirtualną asystentkę, która opowiedziała mi o swojej profesji.
Z zawodu wyuczonego i zamiłowania jest informatykiem sprzętowym – czyli umie rozkręcać i naprawiać komputery. Ale nie dała się zamknąć w serwisie komputerowym – jak mi powiedziałam „to nie moja ekspresja”. W trakcie studiów pracowała w sklepie i wyjeżdżała na wakacje do Szwajcarii, do pracy w agroturystyce. Zaraz po studiach, jeszcze przez obroną, zaczęła pracę w Orange (ówczesnym PTK Centertel – a obecnie TP SA). Zaczynała od Doradcy Klienta Biznesowego, a odeszła jako p.o. koordynatora. Od 2010 roku jest wirtualną asystentką. I głównym motorem do zdecydowania się na zmianę nie tylko zawodu, ale i systemu pracy ze stacjonarnej na zdalną było to, że zaszła w ciążę i nie chciała rezygnować ani z pracy, ani z czasu z dzieckiem. To był jej sposób na kompromis w tej sytuacji.
1. Elu, o wirtualnych asystentkach słyszę od niedawna – czy to rzeczywiście jest młoda profesja, czy też istnieje na rynku pracy już jakiś czas?
Profesja jako taka wcale młoda nie jest. Wirtualni asystenci cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem w innych krajach (głownie UK) przynajmniej od sześciu lat. A nazwa zawodu „wirtualna asystentka” w Polsce pojawiła się wyraźnie dopiero w 2015 roku. Zaś popyt na usługi VA nabrał tempa dopiero w tym roku. Zresztą w tym roku zaczęło się też pojawiać coraz więcej „świadomych” VA. Mówię „świadomych”, ponieważ nieświadomie ten zawód wykonuje od dawna wielu freelancerów.
2. Dlaczego wybrałaś akurat takie zajęcie?
Ze względu na córkę :) Odkąd pamiętam lubiłam pomagać innym. Moja praca przed tym jak zostałam wirtualną asystentką zawsze była związana z obsługą klienta i rozwiązywaniem jego wyzwań, szukaniem odpowiedzi na jego pytania i ich udzielaniem, albo rozpatrywaniem reklamacji. Pomysł na pracę w innym systemie niż praca na etacie pojawił się już wtedy, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i powoli we mnie dojrzewał. Z jednej strony nie chciałam tracić czasu z dzieckiem. Nie chciałam tracić tych momentów z jego życia, które są tak ulotne. Z drugiej strony nie potrafiłam też nie pracować.
Pracowałam od zawsze, jeszcze w podstawówce zostawałam po lekcjach i pomagałam mamie w pracy. A ponieważ ciążę przechodziłam dość ciężko i większość czasu spędziłam w domu, na zwolnieniu, miałam czas na przemyślenie, szukanie możliwości. To był 2010 rok i praca zdalna w Polsce, oprócz specjalistycznych branż typu programiści, testerzy, nie była w naszym kraju jeszcze wcale znana. A z drugie strony był to też czas, w którym ruszyła kampania promująca flexipracę. Program nazywał się Eurokobieta i związane z nim były bezpłatne kursy informatyczne dla kobiet, które chciałyby pracować i jednocześnie wychowywać dzieci.
Ponieważ jestem po studiach informatycznych wiedza, która była w kursie, była mi już znana, więc ja już mogłam zacząć pracować wykorzystując elastyczny system pracy. Zostało mi tylko teraz poszukać pracodawcy, który będzie to akceptował. I to było wtedy największe wyzwanie :) Od samego początku wykonywałam obowiązki wirtualnej asystentki, choć nazwa tego zawodu wcale nie była mi wtedy znana, a wykonywane obowiązki dostosowywałam do etapów rozwoju swojej córki. W pierwszym roku jej życia pracowałam głównie przez telefon, umawiałam spotkania, przeprowadzałam wywiady telefoniczne. Potem jak moja córka zaczynała mówić, kontakt telefoniczny z klientami moich klientów oczywiście odpadał. Zajęłam się więc transkrypcjami, wprowadzałam produkty do sklepów internetowych. Jak córka poszła do przedszkola, zaczęłam łączyć kontakt telefoniczny z klientami swoich klientów z pisaniem pism, transkrypcjami, weryfikacją umów. Sukcesywnie dążyłam do zostania pełnoetatową, profesjonalną wirtualną asystentką :) Zaś od pewnego czasu łączę obowiązki wirtualnej asystentki z obowiązkami projekt menadżerki, czyli prowadzę też projekty w firmach swoich klientów.
3. Na czym dokładnie polega Twoja praca? Czym się zajmujesz?
Jak słyszę to pytanie, to zawsze się uśmiecham do siebie. Jestem asystentką i robię to co robią asystentki w firmach, tylko mnie w tych firmach fizycznie nie ma. Trudno jest wymienić wszystkie moje obowiązki, ponieważ zależą one tak naprawdę od potrzeb moich klientów. Ale spróbuję:
– dla jednego klienta wykonuję research, budowanie baz teleadresowych, prowadzę testy A/B kampanii cold mailingowych,
– dla innego zajmuję się aktualizowaniem treści na stronie www, programuję posty w social media, wspieram przy organizacji wydarzeń,
– dla jeszcze innego robię wszystko, co potrzeba, nawet jak mnie o to wyraźnie nie poprosi, ale u tego klienta mam dostęp do wszystkich informacji w firmie,
– dla kolejnego zajmuję się przygotowaniem i przeprowadzeniem od A do Z kampanii związanej z wprowadzaniem nowego produktu na rynek polski.
Oczywiście możliwości współpracy z wirtualną asystentką jest bardzo dużo i wszystko zależy od potrzeb mojego klienta.
4. Jakie widzisz plusy swojej pracy w porównaniu z byciem asystentką „stacjonarną”?
Nie muszę dojeżdżać do pracy. Nie muszę prosić o wolne, gdy moja córka jest chora. Nie muszę brać wolnego, gdy sama jestem chora. Mój klient nie musi organizować zastępstwa na czas kiedy nie jestem w pełni dyspozycyjna, bo sama je organizuję. Sama organizuję sobie pracę. Jestem rozliczana z efektów tej pracy i nikt nie stoi mi nad głową w trakcie wykonywania obowiązków. Mogę tak wymieniać cały dzień. :)
5. Gdybyś miała wybrać cechy, którymi powinna charakteryzować się wirtualna asystentka, co by to było?
Chęć do ciągłej nauki nowych umiejętności, zdobywania wiedzy. Umiejętności organizacyjne. Odpowiedzialność za powierzone obowiązki. Zdolność do szybkiego nawiązywania relacji z innymi ludźmi. To najważniejsze cechy moim zdaniem.
6. Co sprawia Ci najwięcej przyjemności w wykonywaniu Twojego zawodu?
Możliwość pracy w zróżnicowanym środowisku projektowym. Każdy z moich klientów reprezentuje inną branżę. Zresztą ze względów etycznych nie umiałabym jednocześnie wspierać 2 firm działających w tej samej branży. Tamten fakt niesie ze sobą konieczność ciągłego rozwoju i zdobywania nowych umiejętności. A rozwój to jest to, co lubię najbardziej. :)
7. A co z jego wadami – dostrzegasz jakieś?
Nie, nie dostrzegam żadnych wad swojego zawodu. Powiem Ci więcej, nie wyobrażam sobie już nigdy pracować stacjonarnie.
8. Kim najczęściej są Twoi klienci?
Moimi klientami są najczęściej ludzie, którzy prowadzą samodzielnie swoje firmy. Oczywiście nie robią wszystkiego sami, korzystają też z usług innych freelancerów lub zatrudniają pracowników zdalnie. Są to ludzie wyznający zasadę „No Office”.
9. A kim jest Twój idealny klient – czy masz profil takiej osoby/firmy, z którą najchętniej byś pracowała?
Mi osobiście najlepiej się pracuje z ludźmi, którzy dają mi kredyt zaufania i pozwalają wspierać się kompleksowo. Tacy, którzy pytają mnie o rekomendacje i z którymi omawiamy wspólnie to co zostało już zrealizowane i plany na przyszłe realizacje. Takie bliskie relacje dają mi bardzo dużego powera do działania. :)
10. Wyobraź sobie teraz, że przez tydzień możesz robić, co tylko chcesz – co by to było?
Zawodowo – dokładnie to co robię teraz. A jeśli pytasz prywatnie to wyjechałabym z córką w góry i zwiedzałabym cały tydzień. :)
11. Czy poza byciem wirtualną asystentką masz jeszcze jakieś hobby, coś co zajmuje Twój wolny czas?
Oczywiście, choć robię to sporadycznie. Wspominałam w którymś punkcie, że z zawodu jestem informatykiem. I z tym wiąże się moje hobby, choć nie dałam się jak pieczarka zamknąć w pracowni serwisu komputerowego, to uwielbiam rozkręcać komputery i naprawiać je. Co więcej mogę się pochwalić, że nadal, pomimo postępu technologicznego i tego, że jednak nie jestem na bieżąco, tak jak osoby pracujące w serwisach na co dzień, to moje diagnozy są trafne. Pamiętam jak kiedyś siostra przyniosła laptopa, moja córka miała wtedy może ze 2 lata i aktywnie uczestniczyła we wszystkim co robiliśmy w domu. Laptop działał dopóki się nim nie ruszyło, a jak tylko ktoś wziął go do ręki lub przez przypadek przesunął, to się wyłączał. Oczywiście w poszukiwaniu powodu rozkręciłam całą obudowę. Córka mi trochę pomagała, trochę się kręciła i standardowo zadawała mnóstwo pytań. A jak siostra przyszła po odbiór powiedziała z dumą: „Ciocia, byłam dziś pielęgniarką. A mama doktorem i naprawiła twój komputer.” A poza tym lubię czytać książki, chodzić na długie spacery, jeździć na rowerze. :)
Coś mi się wydaje, że wśród moich Czytelniczek jest więcej wirtualnych asystentek, mam rację?