Tag: nauka

Lifelong Learning

9 czerwca
No comments yet

8700093610_0c8cbddf19_z… lub po polsku kształcenie ustawicznelifelong learning, czyli proces ciągłego doskonalenia się i rozwijania swoich kwalifikacji, podnoszenia ich na wyższy poziom, uczenia się coraz to nowszych rzeczy właściwie przez całe życie. W dobie rozwijającej się techniki oraz i w dużej mierze wymagań na rynku pracy, nauka jest właściwie niezbędna w życiu człowieka. I nie mam tu na myśli tylko wiedzy akademickiej, ale również (a może przede wszystkim) tę praktyczną i związaną z rozwijaniem swoich pasji i zainteresowań. Bo czyż nie najlepiej przychodzi nam uczenie się czegoś, czym jesteśmy zafascynowani?

7 rad jak prowadzić korepetycje

15 kwietnia
28 komentarzy

Udzielaniem korepetycji zajmuję się już niemalże od 10 lat – ten czas tak szybko zleciał, że nawet nie wiem kiedy ;) W moim dorobku nauczycielskim mam różne przedziały wiekowe – najmłodsi uczniowie mieli tylko siedem lat, najstarsza uczennica – pewnie koło 40-tki. Oczywiście każda z tych grup rządzi się swoimi prawami i dla każdej z nich trzeba dobierać inne metody nauczania, ale mimo wszystko postanowiłam zebrać kilka praktycznych rad (dokładnie siedem), które być może pomogą Wam na swojej własnej drodze belferskiej. Pierwszym przedmiotem, którego uczę jest język angielski, ale jak się okazuje czasami jestem również panią od matematyki, przyrody czy języka polskiego ;) Poniższe rady będą dotyczyły stricte angielskiego, ale oprócz posługiwania się tym językiem w trakcie lekcji, wszystkie inne rady, możecie śmiało przełożyć na swoje przedmioty.

ŚWIAT CZŁOWIEKA: Szkoły prywatne

20 stycznia
No comments yet


źródło obrazka: www.infant-products.net
Polskie szkolnictwo, zresztą jak każde inne, możemy podzielić na dwie części – publiczne i prywatne. Dzieci będące w okresie obowiązku szkolnego mogą uczęszczać do dowolnej szkoły. Oczywiście wybór zależy od wielu czynników. Dziś przyjrzę się bliżej szkolnictwu prywatnemu (podstawowemu), którego rozwój w Polsce nastąpił w latach 90-tych ubiegłego wieku, tuż po transformacjach ustrojowych w naszym kraju. Od tamtego czasu powstało wiele prywatnych podstawówek, które jak sama nazwa wskazuje nie są prowadzone przez żadną instytucję publiczną. Właścicielami szkół prywatnych są najczęściej osoby fizyczne, a rodzaje tych szkół są przeróżne – od zwykłych szkół podstawowych, przez artystyczne, językowe i inne – profilowane. Poniżej zebrałam kilka faktów na temat tychże szkół – co prawda nie są oparte na moim własnym doświadczeniu i być może wymagają weryfikacji, ale opierają się na powszechnie panujących opiniach.

          Primo – to, że szkoła jest prywatna, niekoniecznie musi oznaczać, że jest lepsza. Myślę, że dosyć często można spotkać się z opinią rodziców, że posyłają swoje dzieci do płatnych placówek tylko dlatego, że na pewno będzie ona lepsza niż ta publiczna. Ale czy aby na pewno jest to regułą? No właśnie nie. Owszem w wielu przypadkach szkoły prywatne mają bardzo bogatą ofertę dydaktyczną i stosują innowacyjne metody nauczania, ale nie jest tak we wszystkich miejscach. Bywają szkoły niewiele różniące się poziomem od najlepszych publicznych, ale płatne…
          Drugie primo – szkoły prywatne są płatne – to akurat jest prawdą w każdym przypadku. Czesne są bardzo zróżnicowane i wahają się od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych miesięcznie. Tutaj już decyzja leży w gestii rodziców, a właściwie to pojemności ich portfeli. Z faktem zapłaty wiążę się jedna rzecz, która mnie bardzo denerwuje. Mianowicie niepisana zasada „płacę – wymagam” – wielu rodziców uważa, że płacenie dużych pieniędzy za edukację dzieci wiąże się jednocześnie z otrzymywaniem najlepszych ocen, wyróżnień itd. Bywa, że nauczyciele czują taki nacisk i obniżają wymagania, naciągają oceny czy tolerują złe zachowania.  A co jeśli dziecko się nie uczy i nauczyciel nie ma podstawy, aby wystawić dobrą ocenę?
          Po trzecie – w placówkach prywatnych jest większa dostępność specjalistów – psychologów, pedagogów, logopedów i innych. Są oni do dyspozycji uczniów w nieco większym zakresie niż w przypadku szkół publicznych. W tych drugich często ich nie ma wcale lub tylko przez krótki okres czasu. Wówczas rodzice są zmuszeni do korzystania z usług np. poradni specjalistycznych, które rzecz jasna są najczęściej płatne.
          Po czwarte – w szkołach prywatnych często klasy są zdecydowanie mniej liczne, niż w szkołach publicznych. Pozwala to stworzyć optymalne warunki do nauki i umożliwia doraźną pomoc nauczyciela w przypadku problemów. Z drugiej jednak strony nie zawsze nauczyciel nawiązuje dobry kontakt z każdym uczniem.
          Po piąte – szkoły prywatne mają bogatszą ofertę zajęć dodatkowych. Myślę, że po części jest to prawda. Zazwyczaj te zajęcia wliczone są w cenę czesnego, w szkołach publicznych natomiast albo zajęć dodatkowych nie ma wcale i rodzice muszą szukać ich w innych miejscach albo ich wybór jest bardzo ograniczony.
          Na koniec coś, co wydaje mi się powszechną opinią, ale mocno absurdalną. Wiele osób uważa, że uczęszczanie do szkoły prywatnej powoduje, że dzieci wyrastają na aspołeczne snoby. Moim zdaniem dużą rolę, a może i największą, odgrywa tutaj nie tylko szkoła, ale wychowanie rodzicielskie. Błędy wychowawcze,  popełniane niezależne od statusu społecznego, mogą spowodować, że faktycznie tak się stanie. Oczywiście, szkoła również może się do tego przyczynić, głównie za sprawą kolegów, ale nie powinno to być regułą.

KULTURA I JĘZYKI: SuperMemo

7 stycznia
No comments yet
źródło obrazka: e-doradca.info
Długi weekend za nami, a więc czas wziąć się do nauki! Dzisiaj kilka słów o kolejnej metodzie, którą można wykorzystać do nauki języka obcego. Mowa o SuperMemo, powstałej w Polsce (!) w 1985 roku. Jej twórcami było dwóch naukowców niekoniecznie bezpośrednio związanych z językiem. Jeden z nich to biolog i informatyk – Piotr Woźniak, drugi – lekarz i biochemik, Edward Jacek Gorzelańczyk. Oboje z tytułami doktorskimi i związani w tamtym czasie z Akademia Medyczną w Poznaniu. SuperMemo to program komputerowy, ale nie taki zwyczajny – wykorzystuje bowiem właściwości tzw. krzywej zapominania. Naukowcy odkryli, a następnie opisali jej algorytm i dzięki temu powstała nowa metoda nauczania. Na czym zatem polega fenomen SuperMemo?

          Założeniem jest, że dowolna ilość materiału może zostać zapamiętana wtedy, gdy dawka informacji przekazywana jest w odpowiednich odstępach czasowych. Odstępy te związane są z wykreślaniem krzywej zapominania. Redukuje się tutaj do maksimum przerwę, a zatem nie dopuszcza się, aby ślady pamięciowe zanikały. Powtarzanie materiału zbudowane jest na specjalnym modelu, który nie pozwala na to, aby przyswojone wiadomości zniknęły z naszej pamięci. Jednym słowem są one precyzyjnie przypominane, gdy znajdują się u progu zapomnienia.
Metoda ta ma praktycznie same zalety :)
1.      Jest przeznaczona dosłownie dla każdego: bez względu na wiek, indywidualne predyspozycje, miejsce zamieszkania itd.
2.      W ciągu pierwszego miesiąca nauki pozwala na opanowanie podstawowego zasobu słów z dowolnego języka obcego.
3.      Według autorów umożliwia szybsze przyswajanie informacji niż inne metody (to akurat mnie nie dziwi – każdy twórca chce i uważa, że jego sposoby są najlepsze ;))
4.      Można z niej korzystać na wiele sposobów – dostępne jest oprogramowanie na systemy Windows, Pocket PC, PalmOS i iOS, można również wykorzystać przeglądarkę internetową.
5.      Oprogramowanie SuperMemo w wersji UX jest darmowe, płatne są tylko komercyjne kursy (ale i tak ich cena nie jest zbyt wygórowana).
6.      Metoda ta zdobyła ogromne uznanie wśród wielu ekspertów na całym świecie.
7.      Zdobywa również nagrody w wielu prestiżowych konkursach.
8.      Ułatwia powtarzanie materiału – należy go zapamiętać, a następnie w odpowiednim momencie powtórzyć.
9.      Jest uniwersalna i stosuje się je na całym świecie.
10. Świetnie nadaje się do zapamiętywania słówek i ćwiczenia ich.
Jak dla mnie bomba! :)

KULTURA I JĘZYKI: Total Immersion – za czy przeciw?

17 grudnia
No comments yet

źródło obrazka: www.europeaninstitute.it
          Przyznam szczerze, że z metodą Total Immersion nie miałam do tej pory nic do czynienia. Co więcej – nawet o niej nie słyszałam, a przynajmniej tak mi się wydawało ;) Tym bardziej z chęcią wzięłam ją pod lupę w trakcie przygotowywania dzisiejszego posta. Inna nazwa to Całkowite zanurzenie, a zatem nic innego jak ciągłe obcowanie z językiem obcym. Rozmawianie, czytanie gazet, oglądanie telewizji, w końcu nawet myślenie w innym języku. Doświadczają tego przede wszystkim osoby, które wyjeżdżają za granicę i nie mają tam styczności z językiem polskim. Poniekąd nie mając wyjścia są skazane na posługiwanie się np. angielskim w codziennych sytuacjach – w sklepie, na ulicy, w szkole i pracy.

          Metoda ta oparta jest na bardzo, bardzo dużej intensywności. I szczerze powiedziawszy wymaga sporej ilości wolnego czasu, a to dlatego że zajęcia trwają od 1 do 6 tygodni, od poniedziałku do piątku, w godzinach 8-17! Wooow! To jak praca, tylko że trochę w innym zakresie. W ciągu każdego dnia jest realizowanych 12 lekcji, których tematyka i poziom powinny być dostosowane do indywidualnych wymagań uczniów. Kto w ogóle korzysta z takich kursów? Najczęściej są to osoby, które w bardzo krótkim czasie muszą nauczyć się języka obcego lub biznesmani, chcący opanować go np. dla potrzeb spotkania biznesowego itp. Uczniowie mają stały kontakt z językiem, nawet podczas przerw i lunchu, który jest zapewniony przez daną szkołę językową. Przeglądając zasoby Internetu zauważyłam, że oferta ta jest prawnie zastrzeżonym programem, opracowanym przez szkołę Berlitz. Jak zapewnia organizator kursów, efekty osiągane po tygodniu są porównywalne z tymi, na które często pracuje się miesiącami.
          Sporym minusem tego typu zajęć może być ich dość wysoka cena – bagatela, od 8000 za tydzień. Najwyraźniej jednak tak wycenia się fakt, że języka można nauczyć się z „prędkością światła” prawie że :) W cenę wliczone są napoje i lunche, organizowane najczęściej w pobliskich szkole restauracjach. Poza tym do dyspozycji uczniów są specjalnie przygotowane sale.
          Kurs ten jest z pewnością okupiony ogromnym wysiłkiem, chwilami zwątpienia i kryzysu. Myślę jednak, że w końcu pozostawia po sobie niezapomniane wrażenia i ogromną satysfakcje z osiągniętych rezultatów. Bo kto by nie chciał nauczyć się języka obcego w tydzień? ;) Jestem za!

KULTURA I JĘZYKI: Metoda SITA – za czy przeciw?

10 grudnia
No comments yet

źródło obrazka: www.old.gryfow.pl
          Na rynku roi się niemalże od różnego rodzaju metod, które mają skutecznie przyspieszyć proces nauki języka obcego. Dzisiaj przyjrzę się metodzie SITA i jej skuteczności, jeśli chodzi o przyswajanie języka angielskiego. Sama definicja tej metody brzmi już niezwykle zachęcająco – wykorzystuje stan głębokiego odprężenia poprzez synchronizację pracy obu półkul mózgowych. Czyż to nie wspaniałe móc się odprężyć, a przy okazji nauczyć się? Pewnie doskonale wiecie, że w metodzie tej używane jest specjalne urządzenie – coś w rodzaju okularów ze słuchawką. Głównym jego zadaniem jest przetwarzanie oddechu na bodźce świetlne i dźwiękowe. Pierwszy raz urządzenie to zostało wyprodukowane w 1984 roku, na podstawie projektu Karla Heinza Gelsena z Hamburga. W tym momencie uczniowie posługują się już czwartą generacją, której konstruktorem jest Polak – Roman Chmielewski.

Każda lekcja prowadzona programem SITA odbywa się według ściśle określonego schematu:
1.      Zapoznanie się z tematyką lekcji.
2.      Zapamiętywanie.
3.      Ćwiczenia
4.      Powtórzenie.
Każdy poziom kursu zawiera dwujęzyczny podręcznik oraz nagrania do niego. Lekcje podzielone są według tematów, a ich budowa oparta jest na formie dialogu, czytanego przez doświadczonych lektorów. Dodatkowo dialogi te są uzupełnione polskimi tłumaczeniami. Czytanie tekstu odbywa się przy użyciu trzech rodzajów tempa, a po każdym odczycie następuje krótki opis zagadnień gramatycznych.
Zalety metody SITA:
– stosowana jest przy nauce kilku języków obcych, np. angielskie, włoski, hiszpański, niemiecki i francuski,
– tempo nauki dostosowane jest do indywidualnych potrzeb ucznia,
– uczy wchodzenia w stan relaksu,
– możliwość szybkiego opanowania materiału językowego.
Wady:
– brak bezpośredniego kontaktu z innymi uczniami,
– wprowadzenie w stan relaksu może spowodować nadmierne rozluźnienie ;)
– dość wysoki koszt.
Sama nie korzystałam z tej metody, więc trudno mi określić czy jest skuteczna. Niemniej jednak przeglądając komentarze różnych użytkowników, wygląda na to, że warto ją wypróbować. Tak jak wspominałam już poprzednimi razy – próbować można różnych rozwiązań po to, aby znaleźć to, co będzie dla nas najbardziej odpowiednie.

KULTURA I JĘZYKI: Metoda Callana – za czy przeciw?

3 grudnia
No comments yet


          Dzisiejszy post to kolejny z cyklu dotyczącego metod nauczania języka angielskiego. Metoda jest nieco starsza od wspomnianej w zeszłym tygodniu metody Helen Doron. Jej początek to rok 1960. Podstawą tej metody są konwersacje, czyli rozmowy. Opiera się ona również na zasadzie naturalnej nauki języka, poprzez automatyczne słuchanie i powtarzanie danych wypowiedzi – tak, jak małe dzieci uczą się swojego języka ojczystego. Zadaniem nauczyciela jest poprawianie natychmiast ewentualnych błędów uczniów. W trakcie zajęć uczniom zadaje się mnóstwo pytań i dąży się do tego, aby odpowiadali na nie niemalże automatycznie, w końcu rozumiejąc swoją wypowiedź.

          Wielu młodym uczniom może się spodobać fakt, że w metodzie tej nie ma praktycznie prac domowych, nie zapisuje się też słówek ani nie robi notatek. Główny nacisk kładziony jest na mówienie, mówienie i jeszcze raz mówienie. Gramatyka przyswajana jest niejako „przy okazji” – bez dokładnego objaśniania poszczególnych zagadnień. Bazuje ona również na ciągłym powtarzaniu przyswojonego materiału.
Przyjrzyjmy się zatem zaletom i wadom tej metody. Wśród zalet wymienia się m.in.:
– pozwala osiągnąć płynność mówienia,
– pomaga przezwyciężyć nieśmiałość,
– zróżnicowane słownictwo,
– pobudza uczniów do aktywności,
– pozwala osłuchać się z językiem mówionym,
– przeznaczona dla osób z każdej grupy wiekowej.
Niestety jak każda metoda posiada ona również swoje wady – wybrałam te, które najczęściej były wskazywane przez osoby, które ją stosowały:
– archaiczna wersja języka angielskiego, brak aktualizacji podręczników,
– nie uczy dobrze czytania i pisania,
– nie korzysta z najnowszego dorobku naukowego,
– oparta na procesach odtwórczych, zamiast twórczych,
– duża automatyzacja odpowiedzi uczniów,
– system powtórek oparty na pamięci krótkotrwałej,
– możliwość niezrozumienia zasad gramatycznych,
– niezbyt duża atrakcyjność lekcji.
          Wiadomo, że każda metoda będzie miała zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Ważne jest, aby przed pójściem na kurs dowiedzieć się o niej czegoś więcej, popytać wśród znajomych – być może ktoś już korzystał i będzie mógł nam doradzić. Ewentualnie można spróbować, a później zmienić zdanie jeśli coś nam się nie spodoba ;)

           

KULTURA I JĘZYKI: Metoda Helen Doron – tylko dla dzieci?

26 listopada
No comments yet

źródło obrazka: www.dzieciowo.pl
          O tej metodzie nauczania języka angielskiego jest głośno w Polsce od kilku lat. Jej historia sięga lat 80-tych ubiegłego już wieku. Autorką jest Brytyjka o tym samym imieniu i nazwisku. Ukończyła ona studia w zakresie lingwistyki i filologii francuskiej. Z dziećmi zaczęła pracować w roku 1985 i od tamtego momentu rozwijała swoją metodę. Metoda ta przeznaczona jest dla dzieci już od wieku niemowlęcego do 14. roku życia.
          Jej podstawowym założeniem jest to, że dzieci najlepiej uczą się we wczesnych latach swojego życia przez naśladownictwo. Obcując z obcym językiem, mogą się go uczyć na podobnych zasadach jak jest to w przypadku ich języka ojczystego. Opiera się zatem na zabawach, grach i piosenkach, czyli tych aktywnościach, które dzieci im młodsze, tym bardziej lubią. Uczą się zatem w kolorowych salach, z mnóstwem pomocy dydaktycznych.

          Metodą tą powinni posługiwać się wykwalifikowani nauczyciele, zadaniem rodziców natomiast powinno być dopilnowanie, aby dziecko wykonywało zalecane „prace domowe”, w tym odsłuchiwanie płyt z nagraniami. Na oficjalnej polskiej stronie metody (www.helendoron.pl) można znaleźć szereg korzyści, które przynosi jej stosowanie. Poniżej wybrałam kilka najważniejszych:
– dynamika zajęć,
– nauka w małych grupach (do 8 osób),
– bogate materiały dydaktyczne,
– opieranie się na zabawie i radości,
– szybkie efekty,
– poznanie zarówno słownictwa, jak i gramatyki.
          Idea tej metody jest dla mnie bardzo interesująca. Odpowiadając na pytanie postawione w tytule posta stwierdzam, że faktycznie jest to metoda skierowana głównie dla dzieci. Oczywiście nie da się wykluczyć tutaj dorosłych, ponieważ w najwcześniejszym okresie nauki, rodzice są obecni na zajęciach razem z dziećmi. Jest zatem wysoce prawdopodobne, że sami również na nich skorzystają. Nie spotyka się natomiast tego sposobu nauczania np. w szkołach językowych, które uczą starszą młodzież i dorosłych.
          Sama bardzo bym chciała, aby w przyszłości moje dzieci były dwujęzyczne, właśnie dzięki takiej metodzie. Myślałam o mówieniu do nich zarówno po polsku, jak i po angielsku, a tu proszę! Już taka metoda istnieje i ma się dobrze :)