Singapur – ciekawostki

7 września
4 komentarze

W ostatnim poście o Singapurze podzielę się z Wami różnymi ciekawostkami i spostrzeżeniami na temat miasta, a także informacjami i opiniami, które uzyskałam od kolegi, który tutaj mieszka i u którego się zatrzymaliśmy. Z pewnością jest to miasto, w którym ład i porządek widać gołym okiem – może nie wszędzie i nie w każdej sytuacji, ale jednak panuje tutaj dość poukładana atmosfera. Zapraszam Was serdecznie do dalszej lektury.

Ciekawostki o Singapurze

LOTNISKO

Takich kontroli jak tutaj nie widziałam jeszcze nigdzie. Już Wam wspominałam, że po wyjściu z samolotu zostaliśmy poddani kontroli kamera termowizyjną, a na nieszczęśników z gorączką czekali strażnicy z termometrami. Następnie zostaliśmy poddani kontroli bezpieczeństwa. W samolocie dostaliśmy też karteczki do Urzędu Imigracyjnego (Disembarkation/Embarkation form for visitors). Należało wypełnić tam swoje dane – imię i nazwisko, numer paszportu, kraj urodzenia, miejsce zamieszkania w Singapurze, miejsce skąd się leciało i dokąd leci się dalej, czy było się w ciągu ostatnich 6 dni w Afryce albo Ameryce Południowej itp. Dodatkowo na takiej karteczce grubymi czerwonymi literami zapisano DEATH FOR DRUG TRAFFICKERS UNDER SINGAPORE LAW – nie wiem czy wiecie, ale za handel narkotykami grozi tam kara śmierci. Oprócz tego podarowano nam uroczą ulotkę informującą o tym, że jeśli podróżujemy z terenów zagrożonych wirusami H7N9 i MERS-CoV, powinniśmy nosić maskę i udać się niezwłocznie do lekarza. 

ulotka singapur

To właśnie w tym momencie poczułam, że jesteśmy w totalnie innej bajce. Co ciekawe jeszcze – w Europie spotykam się z ograniczeniami dotyczącymi bagażu podręcznego – zazwyczaj 1, max. 2 sztuki. A tutaj? Nawet nie przypuszczacie ile toreb można ze sobą zabrać ;)

Będąc jeszcze przy lotnisku – przed podróżą na Bali mogliśmy skorzystać z super wygodnej samodzielnej odprawy – self check-in. Bez kolejek, bez czekania, w momencie dostaliśmy kartę pokładową i naklejkę na bagaż. Później tylko oddanie go na taśmę, kontrola dokumentów, wstępna kontrola bezpieczeństwa, wybicie pieczątki wizowej, kontrola przed bramką do samolotu i można lecieć! ;) Ach to bezpieczeństwo …

check in jetstar

Dodam jeszcze skróconą listę przedmiotów, które są zakazane przy wjeździe do Singapuru, żebyście nie mieli takich przygód jak ja ;)

  • guma do żucia
  • wszystkie noże poza kuchennymi (CHYBA :D) – w tej materii nie jestem ekspertem
  • zapalniczki w kształcie broni
  • reprodukcje płyt CD, DVD, kaset itp.
  • e-papierosy
  • zwierzęta
  • pornografia

UWAGA: przed wyjściem z lotniska, które poprzedzone jest kontrolą bagażu (nadawanego i podręcznego) można się upewnić u urzędnika, czy to co wieziecie jest legalne.

TRANSPORT i poruszanie się po mieście

My poruszaliśmy się po mieście głównie metrem (MRT) – mieliśmy dosyć blisko do stacji, więc tak było nam najwygodniej. Jeśli macie problemy z gardłem, wyposażcie się w coś ciepłego do okrycia – klimatyzacja jest ustawiona na dość niską temperaturę w porównaniu z otoczeniem i można mocno zmarznąć. Ja przez pierwszą podróż trzęsłam się z zimna – po pewnym czasie takie orzeźwienie było nawet potrzebne ;)

W Singapurze jest też bardzo dobrze rozwiązana komunikacja autobusowa i często podróż autobusem właśnie trwa krócej niż metrem. Tyle, że trzeba się dobrze orientować w przystankach i ulicach. My skorzystaliśmy z autobusu tylko raz – jadąc na Sentosę. Autobusy jeżdżą według rozkładu informującego co ile minut od której godziny jedzie – w zależności też od pory dnia i natężenia ruchu.

bus service singapore

W obu tych środkach komunikacji posługiwaliśmy się kartą EZ-link, którą kupiliśmy na jednej ze stacji. Jej cena składa się z kilku składowych: 5 SGD depozyt + 7 SGD pierwsze doładowanie + kwota, którą chcecie doładować (w naszym przypadku było to dodatkowo 10 SGD). Taka kwota doładowania wystarczyła nam spokojnie na 2 dni podróżowania, a nawet zostało na jeszcze jeden przejazd ;) Karty nie oddawaliśmy, bo nigdy nie wiadomo kiedy tam wrócimy, a co! Za przejazdy płaciliśmy zazwyczaj około 1,5 SGD. Cena zależy od długości przejechanego odcinka.

Można się też poruszać taksówkami, a jakże – my skorzystaliśmy z niej tylko w drodze z i na lotnisko. Poza tym co to za przyjemność w staniu w korkach. W każdym samochodzie można płacić kartą, a ceny są wszędzie jednakowe. Nie ma więc szans, że w którymś pojeździe zapłacicie inaczej. Za przejechanie ok. 30-kilometrowego odcinka zapłaciliśmy 25 SGD poza godzinami szczytu i 33 SGD w godzinach szczytu. W trakcie postoju samochodu w korkach, dodatkowa opłata jest naliczana na drugim liczniku :) a co!

JEDZENIE

Najłatwiej o jedzenie jest w food courtach, czyli miejscach gdzie jest mnóstwo budek z przeróżnym jedzeniem. Praktycznie z każdego zakątka świata – wschodnie, zachodnie, tajskie, japońskie, chińskie, amerykańskie. Co tylko chcecie. I wszystko jest okrutnie słodkie. Niestety tak – potwornie słodkie! Bardzo chciałam spróbować soku z awokado, a okazało się, że był to najobrzydliwszy napój jaki kiedykolwiek piłam. A to wszystko przez to, że było w nim mnóstwo płynnego cukru trzcinowego. Bleh! Słodzą wszystko i to w ogromnych ilościach, a cukrzyca to podobno choroba numer 1 Singapurczyków. Podobnie rzecz ma się z kawą – jeśli chcecie napić się dobrej, to najlepiej iść do jakiejś sieciówki. Nie polecam tej z budek – dość, że słodka, to jeszcze lura. Fuj!

Już nawet słynny durian był lepszy od tego wszystkiego. No właśnie – nie mam żadnego zdjęcia tego słynnego, śmierdzącego owocu ;) Jadłam go w malutkim naleśniku – smakował mi jak puree ziemniaczane z dodatkiem cebuli i czosnku. Taki o, durian śmierdziuszek.

food court

Do tej zupki po lewej na zdjęciu poniżej dostałam plastikową łyżkę, a w niej oczywiście co? – makaron! No i się zaczęło ;) Męczyłam, męczyłam aż w końcu podeszłam do lady z nadzieją znalezienia widelca. Nie było – były tylko łyżki, więc na pytanie sprzedawcy czego szukam odpowiedziałam, że wezmę sobie drugą łyżkę :D Widząc moje męki przyniósł widelec z zaplecza! A co się przy tym uśmiał to jego – ale dzięki temu zupę zjadłam, hihihi.

food court

little idnia

singapur

singapur

jedzenie

Przykładowe ceny:

Frappe w McDonald’s na Sentosie 5,20 SGD (ok. 16 PLN)

Różnosmakowe bułki z piekarni <2 SGD (poniżej 6 PLN)

Nasi goreng (smażony ryż) w Little India 5,50 SGD (ok. 17 PLN)

Tandoori Chicken w Little India 6 SGD (ok. 18 PLN)

Mango lassi w Little India 3,50 SGD (ok. 11 PLN)

Odrobinę taniej było w food courcie, który mieliśmy blisko mieszkania.

ŻYCIE CODZIENNE

Już pierwszego dnia pobytu okazało się, że mój filtr UV 50 to jakiś żart ;) Czerwone ramiona spowodowały, że odkryłam filtr 110, o którego istnieniu nie miałam nawet pojęcia! A są i wyższe. Ogólnie temperatura w mieście wynosi ponad 30 stopni (w nocy lekko poniżej), jest też dość wilgotno. Temperatura odczuwalna jest jednak znacznie wyższa – czułam się jak w saunie. Prognozy głosiły, że codziennie będzie padać deszcz – nie doświadczyliśmy tego ani jednego dnia. Jedynie jednej nocy padało. W porze deszczowej, która jest w naszych miesiącach zimowych pada nieco więcej – na przykład w trakcie ostatniej, mieszkańcy Singapuru wiedzieli, że deszcz będzie padał o godzinie 17.

Na pewno trzeba się liczyć z tym, że ciało będzie się pocić i to mocno. Pamiętajcie o nawadnianiu – ja pierwszego dnia niezbyt o to zadbałam i skończyło się potwornym bólem głowy wieczorem. Drugiego dnia piliśmy zarówno wodę, jak i izotoniki – te drugie okazały się rewelacyjnym rozwiązaniem na cały wyjazd, również na Bali.

Singapur to jeden wielki supermarket – jest ich mnóstwo, na każdym kroku. I to nie jakichś malutkich – większość z nich to ogromne kompleksy, często kilkupoziomowe. To właśnie tutaj Singapurczycy wydają zarabiane przez siebie pieniądze. Dowiedzieliśmy się, że bardzo trudno znaleźć tutaj osobę, która miałaby jakąś pasję i spędzała swój wolny czas poza domem czy centrami handlowymi. No chyba, że mówimy o łapaniu Pokemonów – tutaj panował istny szał – nawet sprzątaczka na lotnisku szła z telefonem przed oczami.

singapur

Singapur

Ruch lewostronny obowiązuje nie tylko na drogach, ale i na schodach ruchomych. Na samym początku z uporem maniaka ustawiałam się po prawej stronie, a to był ten „szybszy” pas. Naczytałam się, że powinno się przechodzić tylko na przejściach dla pieszych, ale wiecie co? – widzieliśmy tylu ludzi biegających na wskroś ulicy, że to chyba jednak nieprawda ;)

W czasie naszego pobytu Singapurczycy świętowali miesiąc duchów – według ich religii duchy krążyły wokół nas. Każdego dnia napotykaliśmy się na miejsca, w których spalano modlitwy – układano po prostu mniejsze albo większe stosiki z arkuszy papieru i podpalano – nawet na ulicy, nie miało to znaczenia.

Singapur to raj podatkowy, stąd tak wiele firm ma tutaj swoje siedziby. W City są wszystkie najważniejsze banki świata, biurowce najbardziej znanych na świecie firm i instytucji finansowych. Okazuje się, że Singapurczycy to pracoholicy, którzy nie wychodzą z biura przed szefem (!) Nie ma znaczenia, czy w tym czasie będą spali czy pracowali – przed szefem nie wyjdą, choćby miało to być nocą.

Okazuje się też, że mieszkańcy Singapuru są przesądni i lubią różnego rodzaju loterie, zakłady – przykład: gdy ich pływak zdobył pierwsze miejsce w zawodach, zaczęli typować numery będące jego zwycięskim czasem. Doszło w końcu do tego, że numery te zostały zablokowane, ponieważ było ich po prostu za dużo. Albo: w trakcie wypadku drogowego tworzą się korki nie dlatego, że ludzie zatrzymują się, żeby popatrzeć, jak ma to miejsce u nas. Nie, oni spisują numery rejestracyjne samochodu, bo jak jemu się nie udało, to może dla mnie będzie to szczęśliwy znak.

W mieście panuje niezbyt duże zatłoczenie samochodami przede wszystkim dlatego, że posiadanie auta tutaj to spory luksus. Kilka lat temu rząd wprowadził ogromne podatki na samochody przez co ich ceny poszły znacznie w górę – dzisiaj nowe kosztują powyżej 300,000 PLN (!). Takimi jeżdżą tylko najbogatsi. Pozostałe samochody to te kupione przed reformą. Choć i ich utrzymanie nie jest wcale tanie – co roku płaci się podatki, a często też za wjazdy w określone części miasta obowiązują opłaty. Na ulotce z lotniska jest również informacja, że samochody powinny mieć bak zatankowany do co najmniej 3/4 objętości.

Singapur to też jedno wielkie miejsce budowy – gdzie okiem sięgnąć budują się nowe miejsca. Jest to też miejsce, w którym wiele się ludziom ułatwia – chociażby ruchome chodniki w turystycznych miejscach ;)

singapur

sentosa

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka – mieszkaniowa. W Singapurze są trzy rodzaje budynków mieszkalnych: zamknięte osiedla, najczęściej z basenami pod blokiem i klimatyzacją w mieszkaniach, czynszówki składające się najczęściej z salonu, sypialni, łazienki i kuchni, do których wejście jest najczęściej z długiego balkonu i baraki dla robotników, którzy przyjeżdżają tutaj pracować z sąsiednich, biedniejszych państw.

singapur

singapur

A może ktoś z Was był w Singapurze i podrzuci jeszcze jakieś inne ciekawostki o tym mieście, które chwali się, że jest (podobno) najlepsze, a tak naprawdę okazuje się, że wiele w tym udawania, niedoróbek i pozorów?

(Visited 2 397 times, 1 visits today)