Egipt – Sharm El Sheikh i okolice + kilka słów o kraju

13 kwietnia
1 Comment

Aby tradycji stało się zadość, mój tydzień urodzinowy spędziłam w podróży. Dlaczego Egipt? Zupełnie przypadkowo. Kilka miesięcy temu, gdy planowałam wyjazd, nie miałam totalnie pomysłu na kierunek. Nic też materialnego szczególnie mi się nie marzyło. A lubię spełniać swoje marzenia :) Jest tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć, że miałam totalny mętlik w głowie. M. zawyrokował zatem, że skoro nie mogę się zdecydować, to pojedziemy na jakieś last minute. Moja ekscytacja wzrastała z każdym przybliżającym mnie do urodzin dniem. Tydzień przed wyjazdem okazało się, że termin, który sobie wybraliśmy nie jest zbyt obfity w oferty. Najlepiej byłoby jechać na przełomie maja i czerwca, bo wtedy ofert jest najwięcej. I tym oto sposobem wybór padł na Egipt – kierunek, który w naszym budżecie był praktycznie jedynym wyborem. Do tego kraju można pojechać w kilka najbardziej popularnych miejsc – Hurghada, Marsa Alam, Taba i Sharm El Sheikh. Oczywiście mowa tutaj o wyjazdach z biurami podróży. W sumie to nie wiem czy zdecydowałabym się tam pojechać na własną rękę – chyba nie. Mój wybór padł na Sharm El Sheikh, ale właściwie to bez konkretnego powodu.

Sharm El Sheikh

Przez chwilę cieszyłam się, że w końcu moja stopa postanie na nowym kontynencie, czyli w Afryce. No cóż – Sharm El Sheikh leży na Półwyspie Synaj, który geograficznie należy do Azji Mniejszej. No cóż, innym razem ;) Turystyka w tym miejscu pojawiła się w latach 80-tych i z każdym rokiem rozrastała się coraz bardziej. Dzisiaj kurort goni kurort, ale mieszkają tutaj również stali mieszkańcy – przede wszystkim obsługa hoteli i innych miejsc, bezpośrednio związanych z turystyką. Ci miejscowi to niekoniecznie osoby urodzone właśnie tutaj. Spora część przyjechała do Sharm z Kairu czy Aleksandrii, żeby po prostu pracować. Raz na kilka miesięcy wsiadają do autobusów i spędzają w nim kilka godzin, żeby móc zobaczyć się z rodziną. 

Dodam jeszcze, że na wyjazd pojechaliśmy z biurem Coral Travel – więcej szczegółów napiszę Wam w osobnym wpisie, bo mam zamiar przygotować taki właśnie o plusach i minusach takiego podróżowania. Oczywiście z perspektywy osoby, która zrobiła to po raz pierwszy.

Nasz hotel był całkiem spory – oprócz głównego budynku stały tam również domki z kilkoma pokojami. Nam trafił się pokój właśnie w takim domku i z widokiem na większy basen. O tym jak go zdobyliśmy też napiszę w tym poście, o którym wspominałam w poprzednim akapicie. Po drugiej stronie naszego budynku był jeszcze jeden basen – nieco mniejszy, taki bardziej relaksacyjny. Znajdował się blisko restauracji, więc praktycznie cały dzień grała tam lekka muzyczka. Jeśli ktoś nie lubi głośnej muzyki i dużego ruchu, to tutaj mógł znaleźć coś dla siebie. Hotel nie miał bezpośredniego zejścia do plaży, ale mogliśmy w ramach oferty korzystać z tej przynależącej do hotelu, znajdującego się jakieś 10 minut spacerem od naszego. Plaża była tutaj kamienisto-żwirowa, a zejście do morza było z pomostu. Nie przeszkadzało nam to wcale w korzystaniu z uroków Morza Czerwonego. Tuż przy brzegu znajdowała się rafa koralowa, więc można było podziwiać zarówno ją, jak i pływające rybki. Coś niesamowitego. W końcu też miałam okazję w pełni wykorzystać swój sprzęt ABC nurkowania – maskę, rurkę i płetwy. Na samym początku bałam się bardzo, ale z każdym dniem i z każdym skokiem do wody, strach stawał się coraz mniejszy. Gdyby jeszcze woda była cieplejsza, to już pewnie w ogóle bym z niej nie wychodziła.

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

Ten wyjazd był bardzo mocno ukierunkowany na relaks. Postanowiliśmy sobie, że odpoczynek będzie naszym nadrzędnym celem – bez gonitwy, bez wyszukiwania co rusz nowych miejsc do zobaczenia. Oczywiście człowiek by zwariował, gdyby siedział tylko nad basenem i popijał drinki (darmowe ;)). Leniwy czas pomiędzy śniadaniem i obiadem albo obiadem i kolacją wykorzystywaliśmy nie tylko na wizyty nad morzem, ale i też zwiedzaliśmy miasto. Poniżej kilka miejsc, które są flagowe w Sharm El Sheikh. Z naszego hotelu nie było zbyt daleko do nich, więc najczęściej chodziliśmy tam po prostu na spacer. Turyści chyba rzadko tam spacerują, bo kierowcy taksówek trąbili na nas i oferowali podwózkę nawet zanim przekroczyliśmy teren hotelu. 

Old Market i meczet El-Sahaba

Old Market to nic innego jak zbiorowisko maleńkich sklepików, w których kupicie wszystko co kojarzy się z Egiptem – wszelkiego rodzaju pamiątki. Herbaty, zioła, słodycze, biżuterię wątpliwej jakości, wyroby bawełniane, w tym ręczniki i ubrania, szisze, kadzidełka, mydełka, papirusy, magnesy i czego sobie tam jeszcze dusza zapragnie. Tutaj trzeba się targować, bo ceny pierwotne potrafią przyprawić człowieka o ból głowy. Często są nawet dwa-trzy razy wyższe niż uda się kupić. Tutaj akurat nic nie kupiliśmy, ale bez problemu można było tu znaleźć pamiątki dla siebie i dla bliskich.

sharm el sheikh

Meczet El-Sahaba naprawdę robi niemałe wrażenie. Jego budowa rozpoczęła się w 2011 roku i przeznaczono na nią ok. 6 mln złotych. Wyróżniają go przede wszystkim dwa wysokie minarety, które mierzą 76 metrów. Wejście do środka jest bezpłatne, trzeba jedynie przywdziać stosowny strój, który można dostać w małym pomieszczeniu na lewo od wejścia. Meczet jak meczet – nie ma zbyt wielu zdobień czy ikon. Niewiele jest więc do oglądania. Można co najwyżej zobaczyć jak wygląda miejsce modlitwy mężczyzn, a jak kobiet. Miłośnikom literatury polecam przejrzeć Koran, który leży na półeczkach pod oknami.

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

A w bonusie kilka ujęć wybrzeża nadmorskiego w Sharm El Sheikh:

sharm el sheikh

sharm el sheikh

Kościół koptyjski

Egipt to nie tylko islam – właściwie to o tym nie wiedziałam. Dowiedziałam się podczas jednego ze spacerów, więc nie omieszkam Wam o tym nie powiedzieć. Kościół w obrządku koptyjskim to jeden z odłamów wschodniego Kościoła katolickiego. Jego główny obszar to właśnie Egipt. Idąc zwiedzić ten kościół doświadczyliśmy ciekawego zjawiska jakim było nałożenie się na siebie nawoływań z dwóch meczetów i dzwonów z tego właśnie kościoła. Przed wejściem na teren kościoła zostaliśmy poddani kontroli bagaży i krótkiemu wywiadowi kim jesteśmy. Normalka.

sharm el sheikh

Naama Bay

Podczas pierwszego spotkania z rezydentem od razu powiedział nam właśnie o tym miejscu. Chwilę nam jednak zeszło zanim się tam wybraliśmy. Jest to ta część Sharm El Sheikh, w której jest mnóstwo hoteli, dyskotek, barów i sklepów. To miejsce zdecydowanie zaczyna tętnić życiem po zmroku. Do każdego szisza baru zapraszają przemili Arabowie, którzy reklamują swoje miejsca pracy jak tylko mogą najlepiej. Przeszliśmy się deptakiem wśród tego tętniącego życiem i muzyką miejsca, a następnie udaliśmy się na promenadę nadmorską. Co prawda morza wieczorem widać nie było, ale spacer był bardzo przyjemny. Przyjemnie chłodniejsza temperatura pozwoliła nieco odsapnąć po ciepłym dniu. 

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

Biały Kanion i Dahab

Była to nasza pierwsza wycieczka, na którą się zdecydowaliśmy podczas pobytu w Egipcie. Najbardziej kusił mnie spacer po kanionie i przejażdżka quadami, czego jeszcze nigdy nie robiłam. Wyjazd mieliśmy o nieludzkiej godzinie, bo 5:10, ale nic to – mieliśmy okazję zobaczyć poranny Egipt. Wschód słońca niczego sobie :) Zanim jednak wyjechaliśmy z obszaru Sharm El Sheikh minęło dosyć sporo czasu. Przede wszystkim z powodu tego, że czekaliśmy na samochody z innych hoteli. Do tego jeszcze kontrola na wyjeździe z miasta – ta nie trwała jednak zbyt długo. Trafił nam się kierowca rajdowca, który prowadził jeepa z zawrotną prędkością, ale jakoś nie czułam zbyt wielkich obaw. Czułam się dosyć bezpiecznie. Pierwszym przystankiem naszej wycieczki był właśnie Biały Kanion. Nie był to zbyt długi spacer, ale formacje skalne robią naprawdę niemałe wrażenie. Na końcu kanionu mieliśmy okazję zasmakować beduińskiej herbaty, która była przygotowana przez tamtejszych mieszkańców. No może nie do końca tamtejszych, bo Beduini mieszkają na pustyni, a tutaj było tylko miejsce dla turystów. Dalsza część naszej podróży miała miejsce w okolicach Dahab i w samym mieście, w tym czas na snoorkowanie. Na sam koniec nasz przewodnik zawiózł nas oczywiście na jakiś bazarek, na którym można było zrobić zakupy. A jakże! Nie da się na takich wyjazdach obronić przed ich zwyczajami. 

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

Park Ras Muhammad

Ta wycieczka zdecydowanie skradła moje serce. Płynęliśmy statkiem, na którym nie było nas bardzo dużo, a miejsca naprawdę sporo, więc wyszło na to, że za niezbyt duże pieniądze mieliśmy bardzo komfortowe warunki. Troszkę się obawiałam, czy nie złapie mnie jakaś choroba morska, ale całe szczęście nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie – czułam się na tym statku wspaniale. Cały czas powtarzałam M., że mogłabym tak pływać cały tydzień i byłabym w siódmym niebie :) Ras  Muhammad to park morski Park Narodowy, utworzony w 1983 roku. jest to obszar objęty szczególną troską ze względu na bogactwo rafy koralowej. Dla celów turystycznych udostępniana jest jedynie niewielka część tego pięknego miejsca. Myślę, że to dobrze. Rafa, którą widzieliśmy była już mocno wyeksploatowana, ale mimo wszystko udało nam się zobaczyć wiele pięknych okazów i rybek. Postojów na snoorkowanie było 3. Jeden z nich miał miejsce tuż obok White Island, czyli ogólnie mówiąc – hałdy piasku na środku morza ;) To było przepiękne miejsce – poczułam się tutaj jak na egzotycznej wyspie.

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

sharm el sheikh

Kilka słów o egipskiej kulturze i kraju ogólnie

Na koniec tego wpisu postanowiłam napisać Wam o kilku ciekawostkach dotyczących tamtejszej kultury i samego kraju. Może wiele jej nie zaznaliśmy, ale nawet przez ten tydzień udało się zauważyć kilka ciekawych rzeczy.

  • w hotelach, restauracjach i sklepach pracują sami mężczyźni. Pracujące kobiety spotkaliśmy jedynie na lotnisku.
  • Egipcjanie lubią się targować – magnesy na początku bazaru kosztowały 2 za 1 dolara, a na końcu już 15 za dolara ;) Jest to nieodłączny element ich kultury.
  • większość osób, które spotykaliśmy była miła i uśmiechnięta.
  • pracownicy w kurortach pochodzą najczęściej z Kairu lub Aleksandrii, gdzie mieszkają ich rodziny, a oni kilka razy na rok do nich jadą.
  • średnie wynagrodzenie pracownika hotelu wynosi ok. 150 dolarów miesięcznie.
  • bardzo duży procent turystów stanowią Ukraińcy, dlatego też wszyscy tutaj posługują się językiem rosyjskim, co najmniej w stopniu bardzo podstawowym ;).
  • nawet za drobne usługi powinno się płacić „bakszysz”, czyli coś w rodzaju napiwków.
  • kobieta idąca z mężczyzną rzadko kiedy jest zaczepiana.
  • jeśli dowiadywali się, że jesteśmy małżeństwem, mam wrażenie że traktowali nas z większym szacunkiem.
  • przy wyjazdach ze stref turystycznych prowadzone są liczne kontrole samochodów.
(Visited 1 001 times, 1 visits today)