18 dobrych rzeczy w 2018 roku

12 grudnia
No comments yet

Co prawda do końca roku zostało jeszcze kilkanaście dni, ale już dziś postanowiłam go choć trochę podsumować. Przeglądnęłam blogowe wpisy, zdjęcia na Instagramie, zdjęcia w telefonie i odkurzyłam trochę własną pamięć. Z tym ostatnim nie było wcale tak łatwo, bo sporo rzeczy mi z tej pamięci umyka ;) I to wcale nie jest tak, że w tym roku działy się tylko dobre rzeczy. Tych gorszych też było wiele, ale po co je wspominać i rozpamiętywać? Zdecydowanie bardziej wolę skupiać się na tych pozytywnych i to samo Wam polecam. Nie zwlekam zatem, zaczynajmy! Dodam jeszcze tylko, że kolejność będzie nieco przypadkowa i będzie wynikała bardziej z tego w jakiej kolejności zapisywałam sobie moje dobre rzeczy niż z jakiegoś określonego schematu.

18 dobrych rzeczy

  • pieczenie chleba: uwielbiam zapach chleba w domu. Czuję się wtedy jakbym mieszkała w najlepszej na świecie piekarni. Takiej, w której doskonale wiem z czego wypieki powstają i która szczyci się najlepszymi wypiekami. Poza tym dom pachnący chlebem jest domem przytulnym i takim, do którego chce się wracać. Przez mój piekarnik przewinęło się już mnóstwo przepisów i nawet myślę o tym, żeby stworzyć taki wpis, w którym podzielę się nimi z Wami. Niech te smakołyki idą w świat. 

  • przeprowadzka: nie ukrywam, że remont mieszkania nie był najfajniejszą częścią całego procesu jego zakupu. Ale przeprowadzka i dalsze jej konsekwencje skutecznie wpłynęły na to, że nie pamiętam już o gruzie, pyle i wszystkich tych rzeczach, które stanęły nam na drodze po zakupie mieszkania. Dzisiaj jestem najszczęśliwsza na świecie, gdy każdego zimnego dnia mogę po pracy wrócić do mojej ciepłej ostoi, zrobić sobie herbatę, ugotować coś pysznego, upiec chleb. 
  • pływanie: skuteczną naukę pływania mogę z całkowitym przekonaniem zakwalifikować do największych sukcesów, które miałam w życiu do tej pory. Jest to dla mnie tak niesamowita rzecz, że chyba nigdy nie przestanę się tym chwalić. Od czerwca chodzę na basen wyłącznie we własnym zakresie, już nie na kurs. Staram się pływać co najmniej 2 razy w tygodniu, a najlepiej 3. Na więcej nie jestem chyba jeszcze gotowa, tym bardziej, że idzie zima. 

    pływanie

  • wizyta w Kotlinie Kłodzkiej: szukając podróży na rocznicę ślubu zupełnie nie myślałam, że trafimy właśnie tutaj. Byłam tam pierwszy raz kilkanaście lat temu w celach rodzinnych, bo z Kotliny pochodzi moja Mama. Nie pamiętam już zbyt wiele, więc tym bardziej ucieszyłam się, że mogę na nowo odkrywać to miejsce. A w tych okolicach jest naprawdę uroczo. Jeśli dodatkowo znajdziecie miejsce na nocleg, które jest nieco oddalone od cywilizacji, to już w ogóle można poczuć się wspaniale – wszechobecna przyroda ma tutaj ogromne pole do popisu. Zdecydowanie polecam!
  • wizyta w Skalnym Mieście w Czechach: było to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie, jakie do tej pory widziałam. Cuda natury, które kryją się w skałach zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję, żeby się tam wybrać, nie wahajcie się ani minuty. Polecam jedynie, aby w miarę możliwości robić to poza sezonem, kiedy ludzi będzie mniej i łatwiej będzie można zachwycać się tym co dookoła.
  • podróż po Czechach: w tym roku mój dłuższy urlop przypadał na majówkę i postanowiliśmy, że wybierzemy się właśnie do naszych najbliższych sąsiadów. Zwiedzaliśmy ponownie Pragę, a później ruszyliśmy w inne zakątki kraju. Czechy to naprawdę piękny kraj, a na przełomie wiosny i lata wyglądaj niezwykle malowniczo. W niektórych miejscach krajobrazy wyglądały tak, jak by dopiero co zostały tam namalowane. Coś cudownego. 
  • wizyta na SeeBloggers: postanowiłam, że w tym roku muszę się wybrać na to blogowe spotkanie. Byłam bardzo ciekawa organizacji, prelegentów i osób, które będę mogła tam spotkać. Całość była naprawdę fajnie zrobiona i jestem zadowolona. Czy pojadę kolejny raz? Raczej nie, bo jakoś nie odczuwam potrzeby, ale jak najbardziej polecam blogerom. Można posłuchać mądrych głów i poznać nowe osoby. 
  • sesja FTP: to już drugi raz jak brałam udział w takiej sesji zdjęciowej. Bardzo fajna zabawa, a na dodatek jej efektem są dobre zdjęcia. Czułam się w tej scenerii trochę jak nastolatka, albo jak ziomek z dzielni. Plusem tej sesji było również to, że w końcu odwiedziłam pewne miejsce w Krakowie, do którego już długo się zbierałam. Tam właśnie robiliśmy zdjęcia – na Bagrach.
  • sesja na huśtawce: te zdjęcia są tak przecudowne, że nie mogę się na nie napatrzeć. A powstały zupełnie dla mnie przypadkowo. Byliśmy tam ze znajomymi, którzy akurat robili sesję na bloga i Instagrama. Nie mogłam się zatem oprzeć tej kuszącej propozycji i skorzystałam z obecności fotografa. Nie huśtałam się na Bali, to wyhuśtałam się w Krakowie ;)
  • opery i teatry: niezmiennie spektakle operowe i teatralne są obecne w moim życiu. Raz na miesiąc-dwa staramy się odwiedzić jakieś miejsce, albo po prostu korzystamy z miejsc kulturalnych w trakcie wyjazdów. Jest to świetny sposób na to, żeby poznać miasto od jeszcze innej strony. W Pradze byliśmy nawet na dwóch operach! Każda inna, każda świetnie zrobiona, ze wspaniałymi artystami. Nie zabrakło także w tym roku mojej ukochanej Carminy Burana – tym razem w Filharmonii Opolskiej. 
  • kilka świetnych ślubów i wesel: wesle to moje ulubione imprezy zbiorowe. Dość, że można spotkać się z rodziną i znajomymi, to jeszcze się najeść i wybawić. W tym roku mieliśmy prawdziwą kumulację, bo były trzy wesela tydzień po tygodniu! Prawdziwy maraton, ale poradziliśmy sobie ;) Wpadliśmy w weselny cug i na każdym świetnie się bawiliśmy. Na przyszły nie zapowiada nam się póki co żadne wesele i bardzo mnie to smuci, ale może wpadnie jakieś niespodziewane.
  • nowe smaki: każda nowa podróż to nowe smaki. Ale nie tylko podróże sprzyjają próbowaniu nowych rzeczy. Zwykła codzienność może być równie smaczna i urozmaicona. Trzeba tylko mieć ochotę robić nowe rzeczy. Mnie się chce – może nie zawsze, ale jak się już za coś wezmę, to potrafię spędzić w kuchni kilka godzin. Na zdjęciu poniżej jeden z przykładów – pasty na kanapki. Taka alternatywa dla serów i serków, których pochłaniam w ogromnych ilościach.

  • przeczytane książki: w tym momencie czytam 44. książkę w tym roku i nie wiem jeszcze czy będzie ona ostatnią czy też nie. Pewnie zacznę jeszcze jedną, ale póki co muszę skończyć trzecia część Igrzysk Śmierci. Myślę, że to całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę to, że czytam przede wszystkim w drodze do i z pracy. Wszystkie książki znajdziesz oczywiście w cyklu „Książki, które czytam”, który pojawia się na blogu raz na 2-3 miesiące. 
  • sprzedaż ebooka: potęga własnego produktu jest niesamowita. Raz się napracujesz, żeby później czerpać z tego nie tylko zyski, ale również (a może przede wszystkim) satysfakcję. Bardzo się cieszę, że mój ebook budzi zainteresowanie osób, które zajmują się udzielaniem korepetycji. Pisze do mnie wielu nauczycieli – tych bardziej początkujących i tych doświadczonych, którym zabrakło weny i pomysłów. Nie wszyscy kupują ebooka, bo zwracają się do mnie z prośbą o radę. Chętnie odpowiadam na pytania i mówię co myślę. 
  • nowe zamki: zamki są zdecydowanie moimi ulubionymi miejscami do zwiedzania. Mam już zwiedzonych kilkanaście, ale gdy tylko pojawia się okazja, żeby zobaczyć jakiś nowy, od razu jestem na tak! Nie ma dla mnie znaczenia czy jest mniejszy, czy większy. Liczy się klimat, który w nim mogę zastać. Idealnie gdy można taki zamek zwiedzić z przewodnikiem, albo chociaż z wydrukowaną kartką, na której można poczytać o historii i miejscach, w których w danym momencie się znajdujemy.
  • zameldowanie w Krakowie: M. się śmieje, że ja nigdy Krakuską nie będę, bo przecież w Krakowie wychodzi się na pole, a nie na dwór. No i coś w tym jest. Samo zameldowanie w mieście nie oznacza, że się staję mieszkanka z krwi i kości. Co to, to nie, a raczej długa droga do tego, żebym się przestawiła na pole. Śmiem nawet twierdzić, że nie nastąpi to nigdy. Ale mieszkanką Krakowa jestem na pewno i mam to nawet na papierze – podatki też tu będę płacić ;) 
  • escape room pierwszy raz w życiu: rewelacyjna zabawa! Byłam z dziewczynami na wieczorze panieński i nasz escape room był bardzo tematyczny. Bawiłyśmy się świetnie, a satysfkacja z wyjścia z pokoju (2 pokoi!) ogromna. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze niejedną okazję, żeby spędzić świetny czas w jakimś innym escape roomie. 
  • porażka z newsletterem na blogu: skąd porażka w dobrych rzeczach? Może trochę dla podratowania moich morali, ale tez dlatego, ze finalnie zaprzestanie wysyłania newslettera wyszło mi na dobre. Newsletter był moim blogowym celem na ten rok. Stworzyłam go sama, od podstaw i póki miałam wenę, wszystko było dobrze. A później przyszły wakacje, piękna pogoda i przestało mi się chcieć siadać do komputera. Mam wrażenie, że zaczęło się to nawet wcześniej, bo odkąd w nowym mieszkaniu nie mam biureczka, to niezbyt chętnie włączam komputer po pracy. Ale wracając do tematu – nie żałuję, że pomysł z newsletterem upadł – najwyraźniej to nie był jego czas :)

Świetny był ten rok i myślę, że kolejny będzie równie dobry, a liczę na to, że nawet i dużo lepszy! Podziel się ze mną swoimi dobrymi rzeczami – jestem bardzo ciekawa, co dobrego dzieje się innym :)

(Visited 264 times, 1 visits today)