10 najpiękniejszych chwil w życiu

22 czerwca
9 komentarzy

W mojej rodzinie jestem znana z tego, że mam bardzo kiepską pamięć do wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości. Gdy czasami słucham mojego brata jak opowiada różne historie, to ciężko mi uwierzyć, że nawet sama brałam w nich udział. Gdy zobaczyłam ten temat wyzwania u Uli od razu wiedziałam, że chcę wziąć w nim udział, ale jednocześnie zdałam sobie sprawę, że wielu z nich mogę po prostu nie pamiętać. Dlatego też moje piękne chwile nie będą konkretnymi momentami i mogą wydać się nieco dziwne lub zaskakujące, ale w końcu to moje subiektywne piękne chwile, a ich kolejność jest zupełnie przypadkowa :)

10 najpiękniejszych chwil w moim życiu


1. Pierwsze zwierzątko:

a konkretnie piesek Kubuś (Maminka, nie płacz jak to czytasz … dla niewtajemniczonych – piesek zdechł jakieś 2 lata temu): tego lata, kiedy wzięliśmy do siebie malutkiego szczeniaczka byliśmy u cioci nad morzem. I tam też był piesek i też Kubuś. No i oczywiście nasz nie mógł dostać innego imienia. Nie mogliśmy się napatrzyć jak śpi w pudełku z wiewiórką brata, która po kilku miesiącach wyglądała jakby zaliczyła co najmniej kilkanaście rundek w starej frani. Największym strachem napawały mnie zawsze jego ucieczki za zapachem samiczek i te poszukiwania, czasami po kilka godzin aż w końcu znajdował się na drugim końcu wsi, przygarnięty przez kogoś, do kogo zawędrował na podwórko ;)

2. Róża wiatrów w kraju Basków:

w trakcie jednych z piękniejszych wakacji, niemalże przypadkiem trafiliśmy na przepiękne miejsce. Z dala od ulicy, nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego (Zatoka Biskajska) można zobaczyć bunkry wojskowe, ale i tę właśnie różę wiatrów. To miejsce zrobiło na mnie naprawdę niesamowite wrażenie. Tak naprawdę w Internecie nie ma zbyt wielu informacji na jego temat. Jak pięknie tam jest, widzicie na głównym zdjęciu.

3. Skalne miasto Uplisciche:

pozostając w temacie podróżniczym, kolejnym miejsce, które wywarło na mnie ogromne wrażenie było właśnie to gruzińskie miasteczko. Niesamowite jest w jaki sposób ono powstało i to, że tak długo mieszkali tam ludzie. Zachęcam Was do zajrzenia tutaj: http://www.zafascynowanazyciem.pl/mccheta-uplisciche-gori/.

4. Zdobycie certyfikatu CAE:

to osiągnięcie było dla mnie ważnym wydarzeniem w życiu, ponieważ postawiłam sobie je jako cel i dzielnie dążyłam do realizacji. Jak już zaczęłam się uczyć, postanowiłam sobie, że zakończy się właśnie certyfikatem. Nie przestawałam – chodziłam na kursy, później na korepetycje i ostatecznie certyfikat zdobyłam. To akurat uważam za jednej ze swoich dużych sukcesów, szczególnie dzięki wytrwałości.

5. Ciąża pierwszej wieloletniej koleżanki:

pamiętam to jak dziś – już na studiach w Krakowie, siedziałam w mieszkaniu z koleżankami i aż się rozpłakałam, gdy Karina zadzwoniła i powiedziała mi, że będzie mamą. Do dziś nie wiem, dlaczego akurat tak zareagowałam ;) Pamiętam też, że gdy już było bardzo blisko rozwiązania, napisałam ot tak sobie, żeby dowiedzieć się co tam u nich – a tu za chwilę dostaję SMS, że Natasza już na świecie. To chyba jakieś tajemne powiązanie jajników ;)

6. Przeprowadzka z bloku do domu:

przez 22 lata swojego życia mieszkałam co prawda na wsi, ale w bloku (tak! – bloki są też na wsiach). Nic przyjemnego – tyle Wam powiem. Gdy 4 lata temu przeprowadziliśmy się do własnego domu to było tak, jakbyście długo pływali pod wodą i musieli wypłynąć na powierzchnię, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wspaniałe uczucie!

7. Lody „z papierkiem”:

to raczej nie chwila, a nieco inna kategoria, ale postanowiła też je tutaj uczcić. To nic innego jak lody sprzedawane z obwoźnych lodówek, w trakcie odpustów lub po prostu latem. Takie lody pamiętam od dzieciństwa i teraz, gdy tylko je widzę, nie zastanawiam się zbyt długo nad ich kupnem. Dla mnie bezcenny smak :) Teraz może smakują już nieco inaczej niż kiedyś i więcej w nich chemii, ale pozostał mi do nich sentyment. Dlatego też byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, gdy okazało się, że w Gruzji są w każdym sklepiku.

8. Huśtawki:

uwielbiam się huśtać i robię to w każdym możliwym momencie, gdy tylko dorwę ten sprzęt. Nie wiem dlaczego akurat huśtawki sprawiają mi tyle radości, ale tak już po prostu mam :) Teraz już nie mam odwagi z nich skakać jak to robiłam w dzieciństwie – ograniczam się do samego bujania w górę i w dół. Ostatnio też miałam okazję skakać na trampolinie, ale jakoś na niej tyle frajdy nie miałam.

9. Jazda na sianie w dzieciństwie:

kto brał udział w sianokosach? – ręka do góry! O ile sama praca może nie była wspaniała rozrywką, tak jej zakończenie już na pewno. Podróż na wozie ciągniętym przez konia, na samym szczycie usypanego stosu siana to dopiero coś. Tuż przed zakończeniem naszej jazdy mijaliśmy kilka drzewek owocowych i oczywiście nie obywało się bez chwytania z niego owoców. Na samo wspomnienie czuję te letnie zapachy siana i drzew :)

10. Przedstawienia teatralne i operowe:

tematyka tego posta podpasowała mi tak bardzo, że miałam go w większości napisanego już w zeszłym tygodniu. Mając wolną chwile stworzyłam 9 pierwszych punktów i myślałam chwilę nad tym ostatnim. Tego dnia wieczorem siedziałam w Operze Krakowskiej oglądając „Piękną Helenę” i od razu wiedziałam, że to też musi się znaleźć na mojej liście. Uwielbiam sztukę na żywo w każdej postaci – czy to teatr, opera czy nawet filharmonia i koncerty.

*po wczorajszym dniu dodaję punkt 10,5 albo z gwiazdką – przejechanie 130 kilometrów samochodem (za kierownicą) po 10 latach! Już się zapisałam na jazdy doszkalające żeby w końcu zacząć jeździć swobodnie :)

(Visited 93 times, 1 visits today)