Zanim pojechałam do Wrocławia już układam sobie w głowie plan postu, który napiszę. Wszystkie miejsca, które odwiedziłam, zobaczyłam, zachwyciłam się nimi albo mnie zawiodły. No cóż, życie nieco zmieniło moje plany i dopadł mnie jakiś paskudny wirus dosłownie tuż przed wyjazdem. W czwartek ledwo wróciłam do mieszkania i zaległam na kanapie. Kilka godzin leżenie sprawiło, że poczułam się nieco lepiej i ruszyliśmy ostatecznie do Wrocka. Na miejscu jednak zdecydowanie włączyliśmy tryb slow life i nie spieszyliśmy się. Jak zobaczycie, nie zwiedzaliśmy zbyt wielu miejsc. Po prostu spacerowaliśmy ulicami i odkrywaliśmy fajne miejsca z jedzeniem. W dalszej części wpisu pokażę Wam zatem te miejsca, które mieliśmy okazję zobaczyć.
Wrocław w 2 dni
Rynek Główny i Plac Solny
Pierwsze kroki skierowaliśmy właśnie tutaj. Rynek wrocławski jest naprawdę przepiękny. Te kamieniczki, które ciągną się wzdłuż każdego jego boku robią niesamowite wrażenie. Są kolorowe, strzeliste, a wiele z nich jest wykończonych w taki sposób, że szczęka mi opadała. Po środku placu stoi dosyć sporych rozmiarów ratusz., a właściwie dwa – Nowy i Stary. Całość tworzy naprawdę niesamowity klimat. Oczywiście, podobnie jak w Krakowie, jest tu mnóstwo ciekawych knajpek, w których można zasiąść. Akurat tutaj nie wybraliśmy się do żadnego lokalu, ale mogę Wam powiedzieć, że zróżnicowanie jest dosyć spore. Z Rynkiem sąsiaduje Plac Solny, na którym stoi budynek dawnej giełdy wrocławskiej. Tak jak lata temu, tak i teraz na placu stoją budki z kwiatami. Wygląda to rewelacyjnie, szczególnie teraz, gdy nadchodzi wiosna. Co ciekawe, wokół Wrocławia, a właściwie to jego Starego Miasta ciągnęła się fosa wypełniona wodą. Dzisiaj w wielu miejscach są kanały, które stanowią niejako jej pozostałość. Na zachód od Placu Solnego ciągnie się ulica Psie Budy, która kiedyś szła równolegle do wewnętrznej części fosy. Dziś jest to bardzo malownicze miejsce, które idealnie nadaje się do niespiesznego spaceru. W jednym z narożników rynku znajduje się też budynek o wdzięcznej nazwie Jaś i Małgosia. Są to dawne domki opiekunów ołtarza, które niegdyś otaczały cmentarz kościoła św. Elżbiety.
Ostrów Tumski
Jest to najstarsza część Wrocławia. Znajduje się tutaj Archikatedra wrocławska pw. św. Jana Chrzciciela. Kiedyś, miejsce, w którym znajduje się Ostrów, było wyspą. Dziś już jest połączone z resztą miasta. Jak na miasto nad wodą przystało, jest tu również mnóstwo mostów. Oczywiście są i te, na których można zobaczyć ogromne ilości kłódek, które zawieszają zakochani. Most Tumski niemalże ginie pod natłokiem tych, które pozawieszane są jedna na drugiej. W Krakowie też mamy kłódki, więc akurat ta rzecz nie jest dla mnie żadną nowością.
Panorama Racławicka
Jest to najsłynniejsze dzieło kojarzone właśnie z Wrocławiem. Chociaż oryginalnie nie tutaj było wystawione po raz pierwszy. Miało to bowiem miejsce we Lwowie. Dzieło powstało pod koniec XIX wieku i prezentuje jedną z najważniejszych bitew Polaków z czasów insurekcji kościuszkowskiej – zwycięska bitwę pod Racławicami. Tworzenie panoramy zostało powierzone dwóm wybitnym artystom – Janowi Styce i Wojciechowi Kossakowi. Trzeba przyznać, że świetnie wypełnili swoje zdania – na mnie obraz zrobił niemałe wrażenie. Na pewno dużo daje sposób jego ekspozycji, bo prezentowany jest w budynku o kształcie rotundy, a do tego dodane są rekwizyty, które jeszcze bardziej „pogłębiają” obraz i sprawiają, że niemalże ożywa na naszych oczach. W trakcie seansu z głośników płynie historia obrazu oraz krótki opis jego poszczególnych części.
Opera Wrocławska
Bywając w różnych miastach staramy się zawsze skorzystać z ich oferty kulturalnej. Najczęściej, idąc do teatru lub opery. We Wrocławiu jest opera i nawet były bilety, więc tym chętniej się wybraliśmy. Był to spektakl o losach Romea i Julii, ale opowiedziany z nieco innej perspektywy. Sam budynek i wnętrze natomiast całkowicie w moim klimacie, czyli dokładnie tak, jak sobie operę wyobrażam – z lożami, bordowym suknem, dekoracyjnym sufitem i kandelabrami w foyer. Cud, miód, orzeszki – jednym słowem :)
Wrocławskie krasnoludki
Jeśli kiedykolwiek oglądaliście zdjęcia z Wrocławia, to pewnie rzuciły Wam się w oczy krasnoludki. Można nawet się pokusić o stwierdzenie, że są one znakiem firmowym tego miasta. Można je spotkać w różnych częściach miastach, głównie jednak w centrum. Trzeba się dobrze rozglądać, bo nierzadko łatwo je przegapić. Jeśli jesteście ciekawi skąd się wzięły, koniecznie zerknijcie na tę stronę – kopalnia krasnalowej wiedzy! Co ciekawe, każdy może sobie takiego krasnala sprawić, bo nie trzeba mieć specjalnego pozwolenia.
Jak widzicie mój spacer po Wrocławiu nie był zbyt obfity w atrakcje, ale nic to – będzie przynajmniej okazja do powrotu. A jeśli jesteście ciekawi miejsc z jedzeniem, które poleciłabym w tym mieście, to koniecznie zapiszcie się na mój newsletter, bo już w najbliższym tygodniu wysyłam list, w którym takie miejsca się znajdą :) Okienko zapisu poniżej: