Restaurant Week wpisał się na dobre w mój kalendarz i nie omijam go, jeśli tylko nie wypada wtedy żaden urlop. Tym razem praktycznie ostatnim rzutem na taśmę przed wyjazdem załapaliśmy się na wydarzenie. Jak zwykle szukałam miejsca, w którym zjemy coś, czego jeszcze nigdy nie próbowaliśmy. Padło na „Pod Katarynką”, a skusił mnie ten struś. No wiem, wiem, że struś, ale sami powiedzcie – nie spróbowalibyście? Ja lubię próbować nowe smaki. Jeśli nie zasmakuje, nie wracam już więcej do tej potrawy. Sam lokal jest urządzony w nawiązaniu do starego stylu. Jest sporo zdjęć ze starego Krakowa. Wszystko tworzy fajną całość. Zapraszam Was zatem do katarynkowego stołu!
Restaurant Week Pod Katarynką
Przystawka
Tatar ze strusia z czerwoną cebulą i marynowanymi rydzami
Kartoflanka z duszonym porem
Kartoflanka skradła totalnie moje serce. Przepyszne połączenie, delikatne, o konsystencji musu z delikatnym posmakiem pora. Zdecydowanie moje smaki. Jeśli chodzi o tatara, to również był wspaniały. Dało się w nim wyczuć spora ilość cebulki, a ja cebulę akurat bardzo, bardzo lubię.
Danie główne
Wolno pieczona pręga ze strusia z makaronem ryżowym i smażonymi warzywami z chilli i imbirem
Dorsz podawany z selerem, jabłkiem i konfitowanym ziemniakiem z sosem z pieczonych warzyw
Ja oczywiście wybrałam dorsza, który był wyśmienicie skomponowany z innymi składnikami. No może tylko jedna rzecz mi przeszkadzała – seler naciowy, którego nie znoszę. Ale na szczęście cała feeria innych smaków spowodowała, że szybko zapomniałam o tej mniej smacznej dla mnie części ;) Pręga z kolei była bardzo ciekawie połączona z makaronem ryżowym, który nawet sama ostatnio sobie serwowałam.
Deser
Sernik z pasternaku z sosem z czerwonej porzeczki
Brownie na zakwasie z sosem z granatu i lodami
Brownie było podawane na ciepło, co w połączeniu z zimnymi lodami dawało ciekawe wrażenie. Sernik z pasternaku z kolei był dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem i muszę przyznać, że ta hybryda świetnie się sprawdza jako deser!
Kolejny raz Restaurant Week okazał się strzałem w dziesiątkę! Moim zdaniem naprawdę warto wybierać się w nowe miejsca i smakować coś, czego jeszcze nigdy się nie jadło. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, bo wiem, że spora część z Was może niekoniecznie być zwolennikami próbowania nowych rzeczy. Zostajecie przy swoich standardowych daniach czy lubicie eksperymentować?
Poniżej kilka zdjęć lokalu: