Pytanie na śniadanie, czyli mój telewizyjny debiut :)

19 maja
10 komentarzy

Nie mogłam długo czekać z moją relacją telewizyjną! A i pewnie Wy jesteście ciekawi jak to się w ogóle stało że tam trafiłam. Historia dosyć zabawna, a już na pewno dla mnie mocno nieoczekiwana. Ci z Was, którzy prowadzą bloga zapewne widzą po jakich hasłach kluczowych czytelnicy trafiają na różne posty. Również u mnie jest sporo takiego ruchu z wyszukiwarek. W ten właśnie sposób znalazła mnie Klara, która w TVP zajmuje się ogarnianiem tematów do Pytania na Śniadanie.  Gdy napisała do mnie na blogowy fanpejdż pomyślałam sobie w pierwszym momencie, że to pewne jakiś fake. No bo wiecie – ja przeżywam kryzys weny, a tu nagle taka propozycja;)

Po krótkiej rozmowie stwierdziłam jednak, że bardzo chętnie spróbuję no bo dlaczego nie! Wiecie, że mam przeróżne pomysły a już najchętniej podejmuję się tego, czego jeszcze nie robiłam. Kawałek czasu temu opublikowałam na blogu post o ułatwiaczach życia, czyli life hacks. I na ten właśnie temat miałam wystąpić przy stoliku eksperckim Pytania na Śniadanie. Rozmawiałyśmy z Klarą w piątek, a występ miał być we wtorek, wiec mój stres każdego dnia był coraz większy. Miałam już styczność z kamerą i bardzo dobrze się przed nią czułam – tyle, że wcześniej były duble a teraz był to występ na żywo.  Różnica zatem dla mnie ogromna, bo przecież niczego się nie wytnie ani nie powtórzy.

No ale dobra – zgodziłam się i odwrotu nie było. Poza tym – czy ja naprawdę bym zrezygnowała? Musiałby chyba nadejść koniec świata ;) Rękawica rzucona, Zafascynowana życiem podjęła wyzwanie! Ustaliłyśmy z Klarą jak będzie wyglądał mój występ i o której mam się stawić w studiu. Tutaj jeszcze raz – wielkie dzięki Klara! :) Dowiedziałam się między innymi, że powinnam mieć na sobie ubranie w jednolitym kolorze, raczej bez wzorów i nie czarne. Nie można mieć też widocznych marek. Wszystko było zatem bardzo dobrze przygotowane – nie miałam żadnych wątpliwości, ale za to pytań sporo. Wszystkie zostały szybko wyjaśnione i pozostało mi jedynie kupić bilet i jechać!

Moje wejście miało być o godzinie 9:50, więc w studiu pojawiłam się tuż przed 9. No bo wiecie – makeup i fryzura trochę czasu zajmują. Na szczęście sprawne ręce wizażystki i fryzjera szybko ujarzmiły moje oblicze. Można się już było pokazać w kamerze ;) Zanim jednak to nastąpiło, była jeszcze mini próba z kamerzystą – dostałam kilka uwag dotyczących tego gdzie stać i którędy iść. Wszędzie jest pełno kabli i panów z kamerami, więc trzeba naprawdę uważać żeby się tam nigdzie nie zaplątać;)

I tu od razu jedna rzecz, która rzuciła mi się w oczy- studio nie jest duże! Nawet bym powiedziała, że małe. Podzielone jest na dwie główne strefy – kanapy i stół kuchenny, a do tego jest jeszcze osobny kącik z fotelami. Także nie ma się gdzie pogubić. Gdy byłam już pomalowana i uczesana, do tego wiedziałam dokąd mam pójść, zostało jeszcze tylko podpięcie dźwięku i można było śmigać na plan :)

Prowadzącymi program byli Marcelina Zawadzka i Tomasz Wolny – z Tomkiem udało mi się poznać już ciutkę wcześniej, z Marceliną dopiero w trakcie naszej rozmowy. Oboje są niezwykle sympatyczni i w sumie dzięki ich pomocy, całość wyszła sprawnie i aż tak bardzo się nie stresowałam. Chociaż powiem Wam, że nogi trzęsły mi się jak galaretka! Starałam się jednak opanować żeby Ne było tego czuć ani w głosie, ani w mimice. W końcu miała to być zabawa a nie jakiś egzamin!

No i poszło ;) Life hacks, o których opowiadałam możecie zobaczyć w filmiku.

Cały stres zszedł ze mnie chyba dopiero po kilku godzinach. Jakie są moje refleksje? Czy pojechałabym jeszcze raz. Jak najbardziej! Mimo dość wysokiego poziomu adrenaliny, która mi towarzyszyła tego dnia, czułam się tam naprawdę fajnie. Takiej przygody się nie spodziewałam, a chyba najlepsze jest właśnie to co najmniej spodziewane :)

To tyle ode mnie – jestem bardzo ciekawa co myślicie o moim występie :) 

(Visited 755 times, 1 visits today)