Paralotnia – wrażenia :)

11 lipca
19 komentarzy

Postanowiłam, że koniecznie muszę podzielić się z Wami moimi wspomnieniami i wrażeniami po niedawno odbytym locie paralotnią. Był to mój prezent bożonarodzeniowy, więc chwilę potrwało zanim doszło do jego realizacji ;) Kupowany był w Katalogu Marzeń, więc jeśli tylko chcecie kogoś obdarować takim prezentem, zajrzyjcie na tę stronę. Bałam się rzucić na głęboka wodę i od razu zdecydować się na spadochron, ale teraz już nie mogę się doczekać tego kolejnego kroku. Zacznijmy jednak od początku!

Cena takiego lotu zaczyna się od 149 złotych (jeśli kupujecie na stronie Katalogu) i zależy głównie od lokalizacji. My swoje prezenty realizowaliśmy na terenie Aeroklubu Regionalnego w Pińczowie. Pierwszy raz byłam w tym miejscu i muszę Wam powiedzieć, że okolica jest bardzo ładna. Sama trasa z Krakowa do Pińczowa była malownicza – jeśli oczywiście wybierze się taką opcję, a nie drogę ekspresową. Ostatnio tak właśnie podróżujemy samochodem – wybieramy trasy „turystyczne”, czyli z dala od autostrad, ekspresówek itp. Przez wsie i małe miasteczka, między łąkami, polami – tak wiecie, bliżej natury ;)

Relizację vouchera należy zabukować co najmniej 14 dni wcześniej – celowaliśmy tak, żeby pogoda była w miarę udana. Oczywiście z takim wyprzedzeniem ciężko jest coś przewidzieć, ale takie są ustalenia w regulaminie. 1 dzień przed planowanym lotem potwierdzałam termin z naszym instruktorem – akurat przechodziły wtedy przez Polskę burze, więc mogło być różnie. Na szczęście pogoda dopisała jeśli chodzi o temperaturę, ale z drugiej strony nie było wiatru, więc nie można było „poszaleć” w trakcie lotu.

Po przybyciu na teren Aeroklubu zostaliśmy wywiezieni „w pole”, a dokładnie na wielką łąkę, z której odbywały się starty. Tego dnia słońce prażyło tak, że czułam się jakbym była na wielkiej patelni. Ubrałam się jednak w długie spodnie i bluzę, bo na górze mogło być jednak chłodniej. I było! – ale o tym za moment ;)

Przygotowanie do lotu polega przede wszystkim na ubraniu specjalnej uprzęży i kasku. Instruktor sam ściąga linki i sprawdza, czy jest się dobrze spiętym. W tym momencie zaczęłam się już bardziej denerwować, a apogeum mojego strachu miało miejsce za chwilę, kiedy to zaczął mi opowiadać co mam robić i kiedy. Komendy „biegnij, biegnij, popraw się, odciągnij” zaczęły mi się kotłować w głowie i czułam coraz większy strach. Za moment jednak uspokoili mnie – instruktor, z którym leciałam w tandemie zapewnił mnie, że wszystko mi powie co i jak po kolei – i żeby się nie martwić, bo to nic trudnego. No to dobra – zluzowałam na moment ;) W Pińczowie paralotnia jest wyciągana przez wyciągarkę, więc przez kilka sekund trzeba było się mocno zaprzeć nogami o ziemię, a następnie biec, biec i biec! U mnie nie trwało to zbyt długo i dosyć szybko zaczęliśmy unosić się nad ziemią. Szybkie poprawienie i mogłam zacząć podziwiać widoki – po osiągnięciu 300 metrów, odpięliśmy się od wyciągarki i swobodnie lataliśmy nad okolicą.paralotnia

paralotnia

paralotnia

paralotnia

paralotnia

paralotnia

Było pięknie – Pińczów to ładna okolica i można pooglądać fajne miejsca. Poza tym na górze było chłodniej, co w taki upalny dzień jest jak zbawienie :) Jak już wspominałam, tego dnia nie było zbyt dużego wiatru, więc sobie nie polataliśmy zbyt długo, ale mimo wszystko NIESAMOWITE wrażenia. Ja uwielbiam latać samolotami, więc tym bardziej nie mogłam się doczekać widoków i przeżyć w powietrzu. Moim zdaniem warto się skusić na taką rozrywkę – powiedziałabym nawet, że to taki mały sprawdzian odwagi. Moje zadowolenie sięgało zenitu, o czym świadczy zdjęcie poniżej.

paralotnia

Ciekawa jestem, czy lubicie takie przygody? – może ktoś z Was ma już za sobą spadochron? – dajcie znać, chętnie poznam opinie!

(Visited 213 times, 1 visits today)