Nie moi Drodzy, nie zapomniałam jeszcze o moich wakacjach na Cyprze i gdy teraz w niektórych częściach Polski pada śnieg, przybywam do Was z odsieczą! I porządną dawką cypryjskiego słońca. Ostatnim miastem, które zwiedzaliśmy było Pafos – najdalej położone od Larnaki, w której nocowaliśmy. Jak zwykle zerwaliśmy się z samego rana, żeby wyruszyć przed największymi upałami. Gdy przed wyjazdem oglądałam zdjęcia z różnych części wyspy, wiedziałam, że punktem obowiązkowym na naszej wycieczkowej mapie będzie Skała Afrodyty. Kult tej bogini jest tam bardzo popularny i jest mnóstwo miejsc, w których można znaleźć do niej nawiązania.
Skała Afrodyty (Petra Tou Romiou) położona jest ok. 20 kilometrów na wschód od Pafos, czyli jadąc od Larnaki mieliśmy ją jako pierwszy punkt wycieczki. Według mitologii to właśnie w tym miejscu Afrodyta wyłoniła się z piany i gdy tylko zeszła na ląd, pod jej stopami pokrywał się on przepięknymi kwiatami. Dzisiaj kwiatów ani widu ani słychu – plaża pokryta jest drobnymi kamyczkami, a samo dojście do niej to wąski tunelik pod drogą. Jeszcze inna legenda głosi, że gdy znajdzie się na plaży kamień w kształcie serca, dozgonna miłość gwarantowana! Z tym miejscem związane są też inne legendy – podsumowując, jak zrobicie coś szalonego, to do końca życia nie musicie się martwić o uczucia ;) Wracając jeszcze na chwilę do kamyczków, to powiem Wam, że znalezienie takiego w kształcie serca NIE stanowi żadnego problemu.
Akurat idealnie trafiliśmy, bo na plaży nie było praktycznie ludzi. Jedynie starsi państwo, którzy przyszli popływać – zaczęło się dopiero po jakichś 15 minutach. Najpierw pojawiła się młoda para na sesję zdjęciową, a później wielka grupa Francuzów. Nie pozostawało nam nic innego jak tylko szybko się stamtąd ulotnić. Ruszyliśmy w dalszą drogę, na podbój słynnych mozaik w Pafos. Samochód zostawiliśmy na darmowym parkingu, który znajduje się bardzo blisko wejścia na teren stanowiska archeologicznego i deptak, prowadzący do Zamku.
Teren muzeum jest świetnie zorganizowany, a na jego zwiedzanie trzeba poświęcić sporo czasu. Myślę jednak, że naprawdę warto! Są mapki, a każde miejsce jest bardzo dobrze opisane. W skład kompleksu wchodzą po kolei: Dom Ajona, Dom Tezeusza, Dom Orfeusza, Dom Dionizosa, latarnia morska, amfiteatr, agora i zamek „Saranda Kolones”. Co ciekawe, wiele z tych miejsc (na całej wyspie!) jest efektem pracy polskich archeologów. Również i tego dnia słyszeliśmy język polski na stanowiskach. Bardzo fajne uczucie, gdy to właśnie Polacy przyczyniają się do odkrywania tak pięknych wykopalisk. Zdjęć wrzuciłam całą masę, a to dlatego, że to miejsce jest naprawdę wspaniałe i nie mogłam Wam oszczędzić oglądania go.
Ale Pafos to nie tylko mozaiki! To również Zamek, a właściwie niewielki fort usytuowany tuż nad morzem, na końcu deptaka. Przez lata swojego istnienia, podobnie jak i inne budowle na Cyprze, przechodził z rąk do rąk i zmieniał swoje funkcje. Służył nie tylko jako fort obronny, ale nawet jako magazyn soli czy więzienie. Dziś znajduje się w nim muzeum, a całość wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nie zwiedzaliśmy fortu ze względu na zbyt wysoką temperaturę, ale jeśli lubicie oglądać małe wystawy, to miejsce będzie idealne.
Spacerując po mieście trafiliśmy na kolejny przepiękny zabytek- Kościół Agia Kyriaki Chrysopolitissa. Jest to miejsce, w którym niesamowicie widać przemiany, które dokonywały się na przestrzeni wieków. Dziś jest to maleńki kościółek, ale plany, którymi otoczony jest teren pokazują, że wiele lat temu była tu ogromna świątynia. Przewodniki nie są do końca zgodne, która świątynia powstała we wnętrzach której, ale jedno jest pewne – około IV wieku była tutaj bizantyjska bazylika, którą zniszczyło trzęsienie ziemi. Teren świątyni jest świetnie przygotowany dla turystów, a jednocześnie zadbano o to, aby nie niszczyć pozostałości. W momencie, gdy zwiedzaliśmy to miejsce, w środku odbywał się ślub … po polsku!
W tym miejscu znajduje się również Pręgierz św. Pawła, przy którym według Dziejów Apostolskich był on biczowany za szerzenie wiary chrześcijańskiej na wyspie.
Udając się w dalszy spacer natrafiliśmy jeszcze na pozostałości łaźni oraz niedostępny w tym momencie do zwiedzania amfiteatr.
Nie, nie – to jeszcze nie koniec! Kolejnym punktem był Kościół Agia Solomoni, choć jak zobaczycie na zdjęciach, ciężko to miejsce nazwać kościołem. Nazwa pochodzi od jednej z pierwszych kobiet, która podobno porzuciła pogaństwo dla chrześcijaństwa. Jest tu jaskinia, która posłużyła świętej jako schronienie przed rzymskimi prześladowcami. Sądzili oni, że kobieta nie żyje i zamurowali wejście do groty – po ok. 200 latach, gdy otwarto ją ponownie, okazało się, że kobieta żyje – a przynajmniej tak głosi legenda. Są malowidła ścienne, jest źródełko, a także drzewko, na którym ludzie zawieszają rzeczy, będące ich własnością z różnymi intencjami.
Na koniec tego długiego dnia wybraliśmy się w jeszcze jedno ważne miejsce w Pafos – do Grobowców Królewskich, położonych nieco na północ od części miasta z mozaikami. Na dość rozległym obszarze usytuowane są grobowce, których używano w czasach hellenistycznych. Powiem Wam, że niektóre były budowane z wielkim rozmachem i przypominały wręcz hacjendy. Nazwa jest odrobinę myląca, bo żaden król tutaj nie spoczął – grzebano tu arystokrację.
Moi Drodzy, to już koniec pięknych widoków z Cypru. Mam nadzieję, że moje relacje choć trochę zachęciły Was do wybrania się na wyspę. Moim zdaniem naprawdę warto. Chociaż powiem Wam po cichu, że ja mówię tak o każdym miejscu, bo tak bardzo lubię podróże :)