Moja przygoda z jogą

25 czerwca
No comments yet

Kiedy prawie 3 lata temu pisałam post o mojej przygodzie z pływaniem, nie spodziewałam się, że nastąpi taki moment, w którym moja pasja zostanie mi tak po prostu zabrana. Mam tu oczywiście na myśli nieszczęsnego koronawirusa, który pokrzyżował mi mnóstwo planów w ostatnich 3 miesiącach. Co prawda część basenów już się otworzyła, ale no nie wiem – jakoś nadal to miejsce napawa mnie pewnym strachem i obawą o zdrowie. Myślę, że minie jeszcze kilka miesięcy zanim powrócę na tor. Przymusowe zamknięcie w domu spowodowało jednak, że na poważnie zaczęłam myśleć o innej aktywności, która pozwoli mi zachować dobrą formę i zdrowie psychiczne. Bo przecież sport to nie tylko korzyści fizyczne, to również dobroczynny wpływ na głowę. Zaczęłam więc coraz intensywniej interesować się jogą, z którą miałam do czynienia po raz pierwszy wiele lat temu.

Trudne jogowe początki

Dlaczego wtedy nie zaiskrzyło między mną a matą? Trudno powiedzieć. Był to moment, w którym bardziej może poszukiwałam jakiegoś sportu, niż chciałam go faktycznie uprawiać. Do tego jeszcze trafiłam w miejsce, w którym bardziej liczyła się filozofia jogowa niż aktywność fizyczna sama w sobie. Nie do końca pasowało mi wydawanie z siebie dźwięków „ommm” i tym podobne praktyki bezpośrednio z jogą związane. A na domiar tego wszystkiego grupa była mocno zaawansowana i nie nadążałam przy wykonywaniu powitania słońca. Wszyscy już wszystko umieli i czułam się jak dziecko we mgle. 

Powrót jogi „dzięki” koronawirusowi

Tak jak już wspomniałam, do jogi zaczęłam wracać małymi kroczkami, kiedy dotarł do nas lockdown i siedziałam w domu. Zmiana trybu pracy na zdalną spowodowała, że miałam znacznie więcej czasu rano, który do tej pory poświęcałam na dojazd do pracy. Skoro zyskałam ten czas, postanowiłam, że nie mogę go zaprzepaścić. Zaczęłam od wyboru osoby, z którą będę ćwiczyć – wiedziałam, że muszą to być filmiki na YouTube, bo same opisy pozycji by mi nie wystarczyły. Lubię jak ktoś kontroluje czas ćwiczeń. Na moją jogową trenerkę wybrałam sobie Gosię Mostowską, której treningi bardzo mi spasowały, a do tego ma niezwykle przyjemny głos i bardzo dobrze mi się z nią praktykuje. Na kanale Gosi znajdziecie filmy o przeróżnym stopniu zaawansowania, więc tym bardziej zachęcam do zapoznania się. Jest tam na przykład seria jogi dla początkujących, która obejmuje kilka filmów i na spokojnie pozwala wejść w nieco bardziej zaawansowane praktyki. 

Jogowe postępy

Z czasem nie tylko zaczęłam wybierać praktyki bardziej zaawansowane, ale też wydłużałam ich trwanie. Już nie wystarczało mi 15 minut ćwiczeń – częściej sięgałam po te, które trwały nawet 45 minut. Do tego też stopniowo zwiększałam sobie częstotliwość treningów – od 2-3 w tygodniu do wersji nawet codziennej! Nie mówię, że każdego dnia machałam rękami i nogami na macie 45 minut, ale wymiennie wybierałam treningi krótsze i dłuższe. Z każdym dniem i z każdą praktyką widziałam, że ciało nabiera nowych umiejętności i ma możliwość pozwalania sobie na więcej – to jest naprawdę świetne uczucie!

Jogę polecam Wam bardzo, bo nie tylko fajnie wpływa na ciało, ale też pozwala na kontrolowanie oddechu i takie można powiedzieć – skupienie się na sobie. Żegnam się moją ulubioną pozycją malasany i jeszcze raz mocno, mocno zachęcam do spróbowania. Chyba że już ćwiczycie jogę, to dajcie znać z kim i jak często :)

https://www.instagram.com/p/B-AWPEqJK3O/

 

(Visited 300 times, 1 visits today)