Remont mieszkania nie jest łatwą sprawą – myślę, że wszyscy z Was, którzy to przeszli, zgodzą się ze mną. Nawet najlepsze planowanie i nadzorowanie nie uchroni nas przed błędami, niespodziewanymi sytuacjami czy nieprzewidzianymi kłopotami. No chyba, że się mylę – to przepraszam, poprawcie mnie. Z drugiej jednak strony, patrząc na cel i zmierzając ku niemu warto podejmować wysiłek i przeciwstawiać się wszelkim niedogodnościom. No bo przecież kłopoty nie trwają wiecznie i prędzej czy później udaje się je rozwiązać.
Jak przebiegała metamorfoza naszego mieszkania
Jak już Wam wspominałam, moje mieszkanie zostało zakupione na rynku wtórnym. Od początku mieliśmy taki plan z M. i konsekwentnie się go trzymaliśmy. O ile na początku poszukiwań wierzyliśmy, że uda się znaleźć mieszkanie, nie wymagające dużych nakładów pracy, tak pod koniec wiedzieliśmy już, że nic z tego. Przestawiliśmy zatem swoje myślenie na inne tory i skupiliśmy się na mieszkaniach, które mają potencjał. Potencjał związany oczywiście z przebudową i dostosowaniem do naszych potrzeb. Zależało nam na tym, żeby mieć dwie sypialnie i salon z kuchnią.
Gdy ostatecznie zdecydowaliśmy się na mieszkanie, którego teraz jesteśmy właścicielami, jego układ był 2-pokojowy, z dużym przedpokojem, małą kuchnią i łazienką. Nie do końca byliśmy pewni, czy uda się dokonać zmian konstrukcyjnych, więc nieco ryzykując, tak czy siak zdecydowaliśmy się na zakup. Ponieważ cały proces zakupu nieruchomości był bardzo rozłożony w czasie, mieliśmy mnóstwo wieczorów do projektowania naszego M. W ruch poszły darmowe programy do projektowania, ale też kartka i długopis. Oczywiście papier wszystko przyjmie, więc nasza wizja szybciutko się pojawiła na planie. Nadal jednak nie mieliśmy pewności czy wprowadzone zmiany będą możliwe. Ja jednak po cichu wierzyłam, że w tym względzie nie będzie żadnych problemów.
Pominę tutaj wszelkie kwestie organizacyjne i formalne, związane z działaniami w mieszkaniu, ponieważ po licznych lekturach na innych blogach i stronach stwierdziłam, że są to sprawy bardzo indywidualne i zależą w dużej mierze od osób, z którymi przyjdzie się Wam zmierzyć. W naszym przypadku może nie było gładko jak po maśle, ale nie mogę narzekać. Ale koniec tego gadania! Czas przystąpić do najważniejszej rzeczy, czyli prezentacji zmian, które zostały wprowadzone.
Układ mieszkania
Nasze mieszkanie ma powierzchnię 47 m2, czyli jak widzicie nie jest to żaden apartament, w którym mieści się ogrom pokoi. Metraż ten był przede wszystkim podyktowany ceną. Jego pierwotny układ to 2 pokoje, przedpokój, kuchnia i łazienka. Wchodząc do mieszkania od razu rzucał się w oczy ogromny przedpokój, który stał praktycznie nie wykorzystany. Jedna głęboka szafa to naprawdę żadne rozwiązanie na takiej powierzchni. Z przedpokoju było wejście do pokoi, łazienki i kuchni. Kuchnia stanowiła odrębne pomieszczenie, swoją drogą malutkie. Troszkę miałam obawy, że będę miała kliteczkę, w której trzeba będzie się niemalże ocierać o siebie, chcąc być tam w więcej niż 1 osobę. Ale wiecie, strach ma zawsze wielkie oczy ;)
Finalnie nasze mieszkanie składa się z dwóch pokoi, małego przedpokoju przechodzącego w salon, z którego jest wejście do kuchni, łazienki i schowka, będącego w poprzednim miejscu przejścia do kuchni. Jak widzicie, układ zmienił się diametralnie. W uzyskaniu takiego rezultatu niewątpliwie pomogło nam to, że duży pokój miał aż 3 okna. Dzięki temu po podziale żaden z pokoi nie ucierpiał i oba mają okna ;) (byłam w mieszkaniu, które nie miało okna w jednym z pokoi). Ba! Ten mniejszy ma ich nawet dwa. Co prawda nieco to komplikuje sprawę jego ustawności, ale za to jaki jasny!
Idźmy jednak po kolei:
PRZEDPOKÓJ
Pozbyliśmy się paskudnej rury, która łączyła ścianę przedpokoju ze ścianą łazienki – okazało się, że służyła prawdopodobnie do powieszenia zasłonki. Wszystkie inne instalacje ukryliśmy za minimalistyczną zabudową z płyty gips-karton i w skrzynkach. Dosyć długo nie mogłam się przekonać do szafek na buty, schowanych w ścianie, ale okazały się prawdziwym strzałem w dziesiątkę! Możemy mieć dzięki temu pod ręką aż 12 par butów! Ja jedną z szafeczek zaadaptowałam na schowek na czapki, szaliki i rękawiczki. W sezonie zimowym sprawdza się idealnie. Na końcu mini korytarzyka oddzielającego wejście od dalszej części mieszkania musiał zawisnąć kaloryfer. Żeby nie były to kolejne brzydkie rury, zdecydowaliśmy się na kaloryfer z wbudowanym lustrem. Nie była to niestety tania opcja, ale idealna w to miejsce. Dzięki temu nie musimy się zastanawiać, gdzie i czy w ogóle wieszać lustro. Moim zdaniem był to jeden z lepszych wyborów, jeśli chodzi o rozwiązania praktyczne. Tuż po szafkach na buty :D
ŁAZIENKA
Jest to w tym momencie najmniej wykończone pomieszczenie, więc nie będę Wam pokazywać całości, żeby nie zepsuć odbioru ;) Jak widzicie jednak, zmiana jest diametralna, bo poprzedni kolor pozostawiał naprawdę wiele do życzenia. Sam układ łazienki nie zmienił się – toaleta, umywalka i wanna zostają w tym samym miejscu. Na ścianie z piecykiem planujemy całkowitą zabudowę, żeby mieć miejsce do przechowywania rzeczy. Tutaj też nie obyło się bez zmiany kaloryfera, ponieważ wcześniej zza wanny wystawała cienka rurka. Teraz mamy normalny kaloryfer :) Na ścianie przy wejściu planujemy zamontowanie dużego lustra, ale na nie przyjdzie czas, gdy powstaną meble.
SALON
Salon jest wynikiem połączenia przedpokoju z mniejszym pokojem. Po jednej stronie mamy ustawiony stół, po drugiej (tej z oknem) kanapę z podnóżkami. Pierwotna wizja była taka, że stół stanie przy ścianie prowadzącej do kuchni, a w miejscu, gdzie teraz stoi będzie w przyszłości ogromna szafa. Pomysł jednak nieco nam się zmienił, bo stół bardzo fajnie się tutaj prezentuje. Jeśli po wykonaniu zabudowy w sypialni okaże się, że kolejna szafa nie jest nam potrzebna, stół zostanie, a pod ścianą staną jedynie jakieś komody. Zdecydowanie ten pomysł podoba mi się dużo bardziej. W końcu stół to miejsce spotkań, imprez, rozmów, wspólnych posiłków – musi mieć godne położenie.
KUCHNIA
Jest to pomieszczenie, które zmieniło się diametralnie. W sumie jak całe mieszkanie :D Ale tutaj zaczyna się od tego, że poprzednio wejście było od strony łazienki przez mini-korytarz z wnęką. Wnękę zaadaptowaliśmy na schowek, w którym stoi pralka i jest zabudowa mieszcząca wszystkie rzeczy gospodarcze (deskę do prasowania, suszarkę, odkurzacz, mopa i wiele innych sprzętów, których właścicielem jest M.). Obecnie wejście do kuchni znajduje się w salonie – nie ma rzecz jasna drzwi, kuchnia jest otwarta. Zabudowa była robiona na wymiar, bo niestety kuchnia z Ikei nie spełniała do końca naszych oczekiwań. Oprócz zabudowy po sam sufit, wymyśliłam sobie jeszcze dwa kolory – góra miała być biała, dół szary. Znalazłam zdjęcie na Instagramie i trudno było później wyrzucić je z głowy. Tak zostało, a jak jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego.
POKÓJ 1
Ten pokój jest mniejszy i ma dwa okna, przez co może nie jest super ustawny, ale nie brak mu uroku. W tym momencie wygląda trochę jak graciarnia, bo są w nim wszystkie pudła, które nie zmieściły się w sypialni. Ale jest też łóżko dla gości, więc można się przespać, gdy ktoś chce nas odwiedzić na noc. W najbliższym czasie mamy zamiar urządzić w nim coś na wzór mini biura. Kupić biurko i zmontować jakąś zabudowę wzdłuż ściany z oknem.
POKÓJ 2
Drugi pokój to typowa sypialnia. Długo, oj długo zbierałam przeróżne materiały, które stanowiły inspirację do zaaranżowania tego miejsca. Oczywiście nieskończonym źródłem pomysłów był Pinterest, którego w końcu przestałam lubić, bo tylko mi mieszał w głowie. Poniżej trzy zdjęcia, które spowodowały, że zapragnęłam koloru zielonego i dużych ramek ze zdjęciami. To, że będzie tapeta w palmy wyszło jakoś tak samo, a złote ramki – no cóż, nie mogło być inaczej ;) Łóżko to zwykły MALM z Ikei, który ma ogromny schowek pod podnoszonym materacem. Jest to idealne rozwiązanie w małych sypialniach. Na początku myśleliśmy o łóżku z szufladami, ale nie byłoby ich gdzie wysunąć. Zagłówek pomalowałam … złotą (!) farbą. Naszukałam się jej i do momentu położenia wałka na zagłówku nie byłam pewna, czy uzyskam odcień, którego chciałam, ale udało się. Tania nie była, ale było warto :D Czyż nie?
SCHOWEK
Miejsce, które kiedyś było przejściem do kuchni, dzisiaj służy nam jako schowek gospodarczy i mini pralnia. Wstawiliśmy tutaj pralko-suszarkę, a M. zrobił zabudowę dla wszystkich małych sprzętów i „gratów”. Bardzo się cieszę z tego miejsca, bo mieści się tu wszystko to, co nie ma miejsca w innych pomieszczeniach. Już wkrótce zostaną zamontowane drzwiczki i całość będzie wyglądała jak szafa w zabudowie.
Przeglądając wszystkie zdjęcia, które robiliśmy natrafiłam na takie, które stanowi kwintesencję całego przeprowadzonego remontu – dziś wspominam z uśmiechem, wtedy wyglądało mniej śmiesznie – sami oceńcie.
Jestem bardzo ciekawa co myślicie o tej metamorfozie – koniecznie dajcie znać! :)
A jeśli chcesz wiedzieć jeszcze więcej, poznać mnie lepiej, skorzystaj z NOWOŚCI na blogu, czyli newslettera – zapisz się!