Jestem kobietą i nienawidzę zakupów

12 grudnia
5 komentarzy

jestem kobieta i nienawidzę zakupówChoinki, bombki, promocje w galeriach – wow! Mężczyźni pewnie nie uwierzą zatem w moje słowa, niemniej jednak przekonanie, że każda kobieta uwielbia zakupy, szczególnie te ubraniowe, to mit. Są różne powody dlaczego tak się dzieje:

  • część kobiet nie jest zadowolonych ze swojej figury i nie mogą znaleźć dla siebie odpowiednich ubrań,
  • część nie lubi być zaczepiana w sklepach prze nachalne ekspedientki,
  • część wstydzi się lub boi miejsc publicznych,
  • część nie widzi sensu wydawania fortuny na ubrania, które za kilka miesięcy „wyjdą z z mody”,
  • a jeszcze inna część, do której sama się zaliczam po prostu uważa to za totalną stratę czasu.

No ale jak to? Przecież zakupy są taaaaakie przyjemne – nowe rzeczy, przymierzanie, wybieranie, godzinne spacery po galeriach i sklepach. Brrr, na samą myśl dostaję gęsiej skórki i zdecydowanie wolę zasiąść do tego procederu przed komputerem, klikając, przeglądając. Jasna sprawa, że nie zawsze wybrane rzeczy będą dokładnie takie, jakbym oczekiwała. Nie martwi mnie to jednak – wolę mieć święty spokój, niż nerwy zszargane wizytami w centrach handlowych. Dlaczego tak bardzo tego nie lubię? Powodów jest kilka, poniżej zebrałam te najważniejsze dla mnie:

1. KOLEJKI

Jest to nieodzowny aspekt zakupów, praktycznie trudno jest ich uniknąć. W okresie okołoświątecznym to już w ogóle istne szaleństwo. To, czego najbardziej w kolejkach nie lubię, to tego, że ludzie wpychają mi się na plecy. Czy nie można stanąć w jakiejś bezpiecznej odległości? – przecież wtargnięcie w moją przestrzeń osobistą nie spowoduje, że dojdzie się do przymierzalni wcześniej. Samo stanie w kolejce mnie nie denerwuje, bo mam czas na czytanie książki – to co się dzieje dookoła, już ma wpływ.

2. KOBIETY TRACĄCE GŁOWĘ W PRZYMIERZALNI

A to rozmiar nie taki, a to kolor, a to fason i długie, głośne rozmowy z koleżankami „brać czy nie brać? A może tamtą? A wiesz co przynieś mi jeszcze tamtą, która oglądałam 100 minut temu”… czasami ręce opadają do samej podłogi a stać trzeba ;) Ja na zakupy wolę chodzić sama – wiem, czego szukam, co mi pasuje, rach-ciach i zakupy zrobione. Bardzo rzadko decyduję się na chodzenie po większej liczbie sklepów. Zazwyczaj ograniczam się to tylko do kilku, gdzie załatwiam wszystkie zamierzone sprawy.

3. SMUTNI I ZNUDZENI MĘŻCZYŹNI POZA SKLEPAMI

To, co wpływa na mnie negatywnie na zakupach to również widok tych wszystkich mężczyzn, którzy MUSIELI przyjść ze swoimi kobietami do centrum handlowego. Zazwyczaj siedzą oni śmiertelnie znudzeni na kanapach, z nosem w telefonach lub tabletach i ściskają w ręce rosnącą liczbę toreb. No nie wiem, dla mnie to trochę smutne, że są skazywani na takie męki ;) Pewnie woleliby robić w tym czasie zupełnie coś innego.

4. TŁUMY W SKLEPACH

Szczególnie widoczne jest to w takich okresach jak ten nadchodzący, przedświąteczny. Wiele osób zostawia rożnego rodzaju zakupy na ostatnią chwilę, co generuje ogromne ilości ludzi w centrach handlowych i galeriach. Nie znoszę tego szczególnie wtedy, gdy chcę załatwić swoje sprawy szybko, a przeszkadzają mi w tym tłumy leniwie krążące korytarzami, najczęściej z jakimiś przekąskami lub lodami w rękach. Podobnie jest przy wieszakach i półkach sklepowych – rozpychanie się łokciami nie należy do moich ulubionych czynności.

5. NOSZENIE SIATEK

Siedząc w domu i dokonując zakupów przez Internet nie jestem obciążona żadnymi siatami, reklamówkami i torbami – mogę popijać ciepłą herbatę i cieszyć się spokojem. Będąc na większych zakupach zazwyczaj próbuję redukować ilość noszonych rzeczy do minimum, co nie zmienia faktu, że pod koniec mam już dość i nie mogę się doczekać dotarcia do tramwaju i znalezienia się w końcu w domu. Do tego dochodzi jeszcze szukanie portfela, płacenie, wydawanie reszty itp. ;) jakże to może być irytujące.

Tak w skrócie to chyba tyle, dlaczego nienawidzę robić zakupów w takich miejscach, jak galerie handlowe. Chociaż jak sobie pomyślę  o kupowaniu, to małych sklepików też nie lubię ;) Zakupy wyzwalają we mnie lekkie uczucie wstrętu, dlatego też unikam ich jak ognia. Dokonuję tylko tych koniecznych albo takich, na które mnie naprawdę „najdzie” – dzieje się tak zaledwie kilka razy do roku. Przez resztę czasu mam spokój, a gdy czegoś potrzebuję, siadam do komputera i znikam w czeluściach wirtualnych półek. Czy jest tu jakaś kobieta, która ma podobne odczucia?

(Visited 1 343 times, 1 visits today)