Jak nie pisać bloga?

18 kwietnia
13 komentarzy

Nie powiem w tym momencie nic odkrywczego, ale dodatkowo potwierdzę to stwierdzenie – praktyka czyni mistrza! Mówcie co chcecie, ale tak naprawdę jest. Moje blogowanie trwa już ponad dwa lata i w tym czasie wiele się zmieniło. Pamiętam, że na początku napisanie jednego posta zajmowało mi czasami nie tylko wiele godzin, ale i wiele dni. Pisałam pod ogromną presją, bo publikowałam codziennie (!). Po czasie doszłam na szczęście do wniosku, że w ten sposób daleko nie pociągnę. I to mnie uratowało! Z biegiem czasu popełniłam sporo błędów, ale wiele mnie one nauczyły. Dzisiaj siadam i piszę i piszę i piszę. Często na zapas, z dużym wyprzedzeniem. Idzie mi to zdecydowanie łatwiej. W dzisiejszym poście zebrałam 5 najważniejszych, moim zdaniem, stwierdzeń, które pomogą podjąć decyzję o NIE pisaniu bloga. Tak, tak – nie pisaniu. A to po to, żeby może było mniej blogów-widm, których na pęczki w Internecie. Zaczynajmy zatem!

Nie pisz bloga, jeśli:

znacznikpublikacje planujesz rzadziej niż 2 razy w tygodniu (raz na miesiąc, raz na 2-3 tygodnie): w takim układzie nie ma to najmniejszego sensu. Całkiem niedawno poznałam nowy blog – zapowiadało się bardzo fajnie, autorka napisała kilka ciekawych postów i zupełnie zniknęła. Blog leży odłogiem i chyba nie zapowiada się żaden powrót. Jak temu zapobiegać? Może właśnie tworząc, wspominany przeze mnie nie raz, plan działania? Nie musi być od razu rozbudowany jak plan bitewny, gdzie każdy szczegół jest rozpisany i rozrysowany. Mam tu bardziej na myśli spisanie swoich pomysłów i choć orientacyjne ubranie ich w daty. Moim zdaniem to naprawdę pomaga. W końcu jeśli już się pojawiam w tej blogosferze i ogłaszam swój wielki początek, to po co zawieść czytelników, którzy akurat w tym momencie do mnie trafią?

znaczniknie masz zaplanowanych żadnych kategorii przewodnich: moje kategorie blogowe ewoluowały ogromnie od początku pisania. Było ich więcej, ale w miarę upływu czasu doszłam do wniosku, że nie wszystkie tak samo mnie interesują i było ciężko do niektórych dopasować jakieś posty. Zredukowałam ich ilość i zdecydowanie się poprawiło. Całkiem niedawno dokonałam jeszcze jednej zmiany – usunęłam dział Kuchnia i wrzuciłam go jako dodatek w menu górnym. Doszłam do wniosku, że gotowanie i pieczenie powinno być miłym akcentem, a nie stać na równi z pozostałymi tematami na mojej stronie. Myślę, że to było dobre rozwiązanie. No i właśnie – w tym punkcie wspomniałam o stworzeniu kategorii blogowych. Nie wiem, jak Wy macie, ale mnie ciężko czyta się blogi, w których w menu jest tylko „Strona główna” i „O mnie”. Lubię jednak być nakierowana na to, co na tym blogu znajdę. Owszem mogę przejrzeć kilka postów wstecz, ale zazwyczaj w takiej sytuacji nie zostaję zbyt długo na danej stronie. Wolę wybrać interesujący mnie dział i tam eksplorować wpisy. Warto zatem zastanowić się na czym będzie się skupiał blog i na tej podstawie stworzyć choć 2-3 kategorie. Z pewnością będą się one zmieniały, ale będzie chociaż jakiś punkt zaczepienia dla całości.

znacznikźle znosisz krytykę: negatywne komentarze w trakcie blogowania to rzecz normalna. Z pewnością będą się pojawiały osoby, którym albo nie podoba się szablon, albo styl pisania, albo poruszana tematyka, albo albo albo. Jeśli krytyka jest konstruktywna i ma za zadanie polepszyć jakość pisania, to warto ją przyjąć. Jeśli jednak są to wpisy typowo hejterskie, trzeba się na nie znieczulić. Pisząc dla ludzi, warto o nich myśleć – nie obrażać, nie dyskryminować, jednym słowem – szanować. A jeśli nawet od czasu do czasu jakiś Anonim napisze, że mu się coś nie podoba, to i dobrze. W końcu każdy ma prawo wyboru – niech szuka dalej, może gdzie indziej znajdzie coś, co będzie odpowiadało jego estetyce czy tematyce. Mnie na szczęście nie zdarzyło się mieć do czynienia z osobą, która by bardzo negatywnie podchodziła do mojego pisania, ale kto wie – może jeszcze to przede mną ;)

znacznikszybko kończą się Twoje próby nowych aktywności: mam tu na myśli wszystko, co zaczynasz a nigdy nie kończysz. „Regularne” treningi, odstawienie fast foodów, czytanie książek, codzienny relaks i tak dalej. Jeśli masz z tym problem, a blog jest kolejnym pomysłem na zajęcie czasu, to może być kłopot z prowadzeniem go przez dłuższy czas. Nie mówię – i mnie zdarza się, że coś postanawiam, zrobię 2-3 razy, a później klops. Przyjmuję to na klatę i idę dalej. Na szczęście z blogowaniem się nie poddałam i jestem nadal. Słomiany zapał na pewno nie służy pisaniu, ale z drugiej strony może by lekiem na to „zło”. Wkręcając się coraz bardziej w pisanie, z każdym dniem i miesiącem było mi coraz ciężej mówić „stop”. Przeszłam mały kryzys, ale tak mi to blogowanie weszło w nawyk, że wróciłam. Właśnie – jeśli pisanie stanie się nawykiem i pasją, nie tak łatwo z niego zrezygnować. Trzeba tylko trochę samodyscypliny i tutaj pytanie do Ciebie – masz jej na tyle, by wytrwać?

znacznikchcesz kopiować innych: totalnie zszokowała mnie niedawno sytuacja, która miała miejsce w związku z moim blogiem. W odnośnikach wyczytałam, że zostałam podlinkowana na jakimś blogu. Czym prędzej pobiegłam czytać, a tam szok! Żywcem skopiowane moje treści. Jeden akapit zredagowany, część usunięta, ale reszta to ewidentne kopiuj-wklej. Co ciekawe – był to pierwszy (i raczej ostatni) wpis na tym blogu. Po kilku dniach moich interwencji wszystko zostało zablokowane, ale niesmak pozostał. Jakby tak patrzeć na tę sytuację z drugiej strony, to okazuje się, że blogowanie może być bardzo proste – z tego bloga biorę to, z drugiego to, z trzeciego co innego i hola! Można pisać i pisać, a tematy nigdy się nie skończą. Ale co z tego, jeśli to nie nasze treści? Nawet jeżeli piszę o tym samym, o czym kiedyś pisały moje koleżanki blogerki, to robię to po swojemu! Nikt nie zabroni nam pisać o tym, o czym pisali już inni – liczy się to, żeby zrobić to tak jak się czuje, a nie tak jak piszą inni.

Blogerzy, a co Wy byście dorzucili jeszcze w tym temacie?

(Visited 112 times, 1 visits today)