Moja dzisiejsza bohaterka Lucyna jest z wykształcenia polonistką, ma duszę mola książkowego, kocha stare książki i kurz w bibliotekach i antykwariatach. Kiedy ktoś pytał ją w dzieciństwie, kim chce zostać, odpowiadała, że „czytelniczką”. Po okresie pracy przy organizacji przeprowadzek międzynarodowych i wynajmie wózków widłowych, na urlopie wychowawczym odkryła nową pasję, jaką jest joga śmiechu, zrobiła kurs instruktorski i prowadzi warsztaty tej metody. Dla dorosłych, dla rodziców z dziećmi, dla kobiet, dla seniorów, dla pracowników firm, w kinie, w parku, w klubie fitness, w studiu jogi, w kawiarni… Sprawia, że ludzie się śmieją, bez powodu, za to głośno i na całego :) Wydaje mi się, że wielu ludziom brakuje dzisiaj śmiechu – cieszę się zatem, że są takie osoby jak Lucyna! Zapraszam Was do czytania dalszej części dzisiejszego wywiadu.
Instruktorka jogi śmiechu
1) Lucyna, dlaczego akurat joga śmiechu? :D
Zawsze kochałam się śmiać, a joga to mój ulubiony rodzaj „sportowej” aktywności, kiedy więc pewnego dnia usłyszałam hasło „joga śmiechu” – wiedziałam od pierwszej chwili, że to coś dla mnie :)
2) Na czym dokładnie polega Twoja praca?
Prowadzę warsztaty jogi śmiechu. Przy różnych okazjach (podczas szkoleń, konferencji, eventów, spotkań społecznego klubu śmiechu, warsztatów autorskich itd.) pokazuję ludziom, że śmiech to nie tylko bierna reakcja organizmu na wesołe sytuacje, ale narzędzie, z którego możemy na co dzień aktywnie korzystać, by wnosić w swoje życie więcej radości, luzu i spokoju ducha.
3) Komu najbardziej przyda się uczestnictwo w sesjach jogi śmiechu?
Najbardziej… wszystkim! Joga śmiechu to narzędzie proste i uniwersalne. Zestresowanym pozwoli złapać oddech i dystans wobec codziennej gonitwy, pesymistom otworzyć się na happy endy, dzieciom pozwala łatwiej przyswajać wiedzę, rodzicom znaleźć w sobie wewnętrzne dziecko, w pracownikach zwiększa motywację i pomaga odczuwać satysfakcję z wykonywanych obowiązków. Dużo pracuję z kobietami, prowadząc często typowo „babskie” warsztaty i widzę, jak dużo nam, kobietom, potrzeba jeszcze pracy nad samoakceptacją, życzliwością wobec własnych sukcesów i porażek, doceniania samych siebie i pozwalania sobie na bycie po prostu sobą – a śmiech to cudowne narzędzie uwalniania w sobie tych pozytywów.
4) Jaki jest przykładowy przebieg sesji jogowej?
Zaczynamy od rozgrzewki, która przełamuje lody i pokazuje uczestnikom, jak łatwo zacząć się śmiać „ot tak”, bez powodu. Potem jest… lawina głośnego śmiechu, wspomagana nieco specjalnymi ćwiczeniami wywołującymi i podtrzymującymi ten stan dziecięcej radości. Śmiejemy się przez ok. 45 minut, z przerwami na ćwiczenia oddechowe zaczerpnięte z jogi. Kończymy zwykle relaksacją, która wycisza, ugruntowuje poczucie radości i wewnętrznego spokoju.
5) Co sprawia Ci najwięcej satysfakcji z wykonywanego zawodu?
To, że daję ludziom radość :)
6) Jakie są dla Ciebie największe zalety tej pracy?
Największa zaleta to fakt, że każda sesja jogi śmiechu to również dla mnie samej okazja do treningu radości. A dzięki prowadzeniu warsztatów mam tych okazji bardzo wiele, co pozwala mi na bieżąco ładować baterie na spotkanie z wyzwaniami codzienności.
7) Czy dostrzegasz jakiekolwiek wady swojej profesji?
Próbuję jakieś znaleźć – bezskutecznie ;) To praca, która nie ma wad. Naprawdę! Jest oczywiście pełna wyzwań, zdarzają się trudności i przeciwności, ale one tylko sprawiają, że nie jest nudno. Pod warunkiem, że robi się to z wewnętrznej potrzeby i pasji.
8) Wyobraź sobie teraz, że przez tydzień możesz robić, co tylko chcesz – co by to było?
Hmmmm… aż trudno mi sobie wyobrazić taki tydzień bez zobowiązań ;) Może lenistwo w SPA, masaże, basen i inne przyjemności? A może tydzień w górach z plecakiem? Drewniana chatka w lesie gdzieś na odludziu Alaski i cisza, o którą tak trudno na co dzień? A może tydzień jak co tydzień – na tyle lubię moje życie, że nie marzę o wielkich zmianach :)
9) Czy poza byciem joginką śmiechu masz jeszcze jakieś hobby, coś co zajmuje Twój wolny czas?
Najwięcej czasu zajmują moje dzieci – dwójka cudownych, megaaktywnych odkrywców i testerów mojej anielskiej cierpliwości ;) Ale w ciągu doby zwykle znajdę jeszcze czas na pisanie tekstów (jestem też – zarobkowo i hobbystycznie – copywriterką), nałogowe czytanie i kupowanie książek, dobre kino, uprawnianie ogródka, maniakalną produkcję przetworów, naukę języków (w tym łaciny i sanskrytu), szycie na maszynie, włóczenie się po górach bliższych i dalszych, no i bieganie, do którego ostatnio wracam po latach.
Rozmowa z Lucyną przekonała mnie, że śmiech naprawdę może czynić cuda w naszym życiu – śmiejmy się zatem – często, głośno i długo!