Całe dwa miesiące kazałam Wam czekać na kolejne podsumowanie instagramowe. No tak, inaczej nie dało się tego zorganizować ;) Stwierdziłam, że oddam się przygotowaniom weselnym i podróżniczym. Było warto! Jeśli jeszcze nie widzieliście pierwszego posta z przygotowań weselnych, to zapraszam serdecznie. A kilka postów wcześniej znajdziecie też dość obszerne relacje z moich wakacji na Bali i w Singapurze. W tajemnicy powiem też, że pisze się jeszcze jeden, już ostatni balijski wpis :) Dzisiaj jednak skupmy się na Instagramie!
A niech będzie – pójdę niezbyt po kolei. Tych 6 zdjęć powyżej to tak naprawdę namiastka tego, co zrobiliśmy w tym roku. Było z czego wybierać do postów i do pokazywania rodzinie. Dwa pierwsze to Singapur – miasto, które mnie urzekło i chętnie bym tam wróciła. Było takie, jakie chciałam żeby było. Ogromne, z wieżowcami, industrialne – jednym słowem, moje wymarzone do zobaczenia :) Czy mogłabym tam mieszkać? Na dłuższą metę pewnie nie, ale wpadać od czasu do czasu na pewno! Bali to zupełnie inna bajka – wyspiarsko, niezbyt czysto, egzotycznie, z totalnie innymi ludźmi. I też fajnie :) A do tego Ocean, plaże, soki ze świeżych owoców i przepiękne tarasy ryżowe. Czy wróciłabym na Bali? No pewnie! – przecież jeszcze tak dużo zostało mi tam do zobaczenia ;) W ciągu 8 dni pobytu widzieliśmy zaledwie połowę wyspy.
Oprócz zwiedzania był również odpoczynek – na przykład przy hotelowym basenie. Ten wyglądał „prawie” jak infinity pool. Na plaży leżeć nie przepadam, ale nad basenem to już zupełnie inna bajka – leżaczek, cień i woda. Idealne połączenie! Wschody i zachody słońca, które oglądaliśmy na Bali były piękne, naprawdę piękne :) Tylu golden hour co tam, nie doświadczyłam chyba jeszcze nigdzie indziej. Trzecie zdjęcie to moje ulubione – balijska stacja benzynowa – jeśli chcecie się dowiedzieć na jej temat więcej, odsyłam do tego posta. Na ostatnim zdjęciu trochę się naśmiewałam z Australijek, które pozowały w ten sposób przy praktycznie każdej bramie do świątyni ;)
Sierpień to też miesiąc, w którym zmieniłam status cywilny. Nie przesadzę mówiąc, że wesele było rewelacyjne! Wybawiłam się do samego rana, a nogi bolały niemiłosiernie. Na środkowym zdjęciu to cała ja – w swoim tanecznym żywiole. Nie pamiętam już tak z pół tej nocy, ale impreza była przednia ;) Do tego świetni ludzie dookoła, fajne miejsce i dobre jedzenie – czegóż chcieć więcej w takim dniu?
Po weselu zostały nam między innymi przepiękne kartki z życzeniami od gości. Trafiły wszystkie razem do pudełka – myślę, że jeszcze nie raz będę do nich wracać. Jedne z własnymi życzeniami, inne z podpisami pod gotowymi, ale wszystkie równie ważne. Tylu kartek w jednym momencie nigdy nie dostałam, więc tym bardziej zasłużyły na specjalne traktowanie :) Zdjęcie obok to opakowanie naszych ślubno-weselnych zdjęć. Świetny pomysł inspiracyjny na wręczanie drobnych upominków – myślę, że wykorzystam! Jeszcze raz, dzięki Ania za świetną robotę! :)
Jak wesele to i prezenty! Tefal Masterchef był prezentem zamówionym u mojego brata, więc wiedzieliśmy, że go dostaniemy. Najbardziej zależało mi na funkcji wyrabiania ciasta drożdżowego. Pieczemy takie dosyć często i ich ręczne gniecenie nie zawsze mi się udawało i podobało ;) Teraz nie ma z tym najmniejszego problemu! Tefal wyrabia ciasto w kilka minut, a ja mogę w tym czasie zająć się czymś innym – aż dziwnie! Do tego ma jeszcze świetny blender, maszynkę do mielenia, krojenia i wiele, wiele innych przydatnych w kuchni funkcji. To właśnie w nim wyrabiałam ciasto na dwa chleby z książki Elizy Mórawskiej „O chlebie” – genialna lektura :) Podjęłam wyzwanie i mam zamiar zmierzyć się z każdym przepisem, który się w niej znajduje. Na kolejnym zdjęciu widzicie domowe burgery – najlepsze! Z domową bułką i mięskiem, mniam mniam. A na ostatnim zdjęciu ciasto żyrafa z kawą zbożową – najlepsze połączenie :)
Wakacje to czas, w którym nie tylko bywałam za granicą – nie obyło się bez moich ukochanych zamków! A zaczęło się od … ale zanim, zanim to – jesień chyba już na dobre zawitała do Polski. Pierwsze zdjęcie było robione akurat znacznie wcześniej, w sierpniu, w trakcie chwilowego załamania pogody. Trzeba było koniecznie wyciągnąć kalosze. Wracając do zamków – na zdjęciach po kolei widzicie Korzkiew, Ogrodzieniec i Tenczyn. Jeszcze żaden z nich nie znalazł się na blogu, ale znajdują się już na liście blogowego „to do”, a właściwie „to write”. Ogrodzieniec i Tenczyn to spore zamki, w których wiele można zobaczyć i poczytać o ich historii. Po zamku w Korzkwi raczej tylko się posnuliśmy – tym bardziej, że dzień wcześniej było tam wesele i akurat młodzi i goście się już zwijali do wyjazdu. Ale za to okolica jest tam bardzo ładna. Polecam Wam wszystkie te miejsca na niedzielne spacery.
Uchhh, po tym zdjęciu z kaloszami aż przeszły mnie ciarki – wróćmy do słońca. Bo przecież było sporo ciepłych dni we wrześniu. Na pierwszym zdjęciu nasz domowy park linowy – mój tata zapewnia nam takie atrakcje od kilku miesięcy. Park nabrał już niezłych kształtów, a tyrolki robią wrażenie. Moja waga piórkowa spowodowała, że na jednym ze zjazdów zatrzymałam się tuż przed końcem i trzeba było mnie holować ;) Śmiali się, że mnie tam zostawią, wiszącą, ale jednak pomogli ;) Drugie zdjęcie było robione tuż przed nadejściem wrześniowych chłodów – były to dosłownie ostatnie podrygi bardzo ciepłego słońca w ostatnim czasie. Nawet mi się przysnęło na tym leżaku wtedy.
Co prawda wakacje nie sprzyjały zupełnie mojemu czytaniu, ale jednak udało się kilka lektur odhaczyć z listy. Między innymi „Mówiąc inaczej” Pauliny Mikuły, której program o tym samym tytule bardzo lubię oglądać na YT. Do tego też jeden z weselnych prezentów – „Oskar i Pani Róża”, której do tej pory nie miałam okazji przeczytać. Więcej o książkach już niedługo w podsumowaniu „Książki, które czytam„. W środku widzicie notes podróżniczki – mój prezent imieninowy w sam raz na zbieranie notatek z wakacji! Polecam :)
A na koniec? Selfie – jakże mogłoby się obyć to podsumowanie bez niego ;) Tym razem wyższy poziom bo #carselfie. A na kolejnym zdjęciu istne szaleństwo – w dosłownie 5 minut kupiłam sobie bilet na koncert Enrique Iglesiasa w grudniu. Bo jak nie pójdę teraz, to już pewnie nigdy do Polski nie przyjedzie ;)
Niezmiennie zapraszam Was od śledzenia mojego profilu na IG! :)
https://www.instagram.com/zafascynowanazyciem/