Coraz częściej chodzimy w góry, a nasze trasy są coraz dłuższe. W weekend pod koniec czerwca pogoda była dosyć kapryśna, ale postanowiliśmy że nie odpuścimy. Pobudka o 6 rano, wyjazd z Krakowa o 7 i za ok. 2 godziny byliśmy już w Żabnicy, skąd wychodziliśmy na Halę Rysiankę. Żabnica to mała wioska położona nieopodal Węgierskiej Górki, gdzie w trakcie II wojny światowej odbywały się bohaterskie walki.
Wybraliśmy zielony szlak, którym dojście do celu zajęło nam ok. 2 godzin. Na początku naszej trasy natknęliśmy się na liczne dzieła miejscowego artysty – Wojciecha Opanii (architekta i wykładowcy). Próbka poniżej – było tego znacznie więcej, od ornamentów na płotach, przez ozdoby drzwi i okien aż po takie ogromne figury na podwórku.
W drodze do schroniska nie obyło się rzecz jasna bez pięknych widoków. To, co mnie najbardziej się podoba na szlakach to one same w sobie. Najczęściej są to wąskie ścieżki wśród traw czy krzaków. Od razu na myśl przychodzą mi Tolkienowskie dzieła i ich filmowe adaptacje, w których były właśnie takie krajobrazy. A już największym moim hitem, który musi się znaleźć na zdjęciach, są paprocie. Wyglądają jak takie wielkie pierzynki, w które można się zanurzyć :)
Jak wspomniałam wcześniej, po ok. 2 godzinach dotarliśmy do celu naszej wyprawy, czyli Hali Rysianki. Zatrzymaliśmy się tam jak zwykle na … żurek. Nie ma bowiem wyjścia w góry bez zjedzenia tej zupy. Powoli możemy zacząć prowadzić rankingi ;) Schronisko znajduje się na wysokości 1290 m n.p.m., a decydując się na nocowanie tutaj, macie możliwość skorzystania nawet z sauny! Więcej o schronisku możecie poczytać na ich oficjalnej stronie: http://www.rysianka.vot.pl/rysianka/web/index.php/aktualnosci lub na Fanpage: https://www.facebook.com/pages/Schronisko-Rysianka/139218412785400?fref=ts.
Posileni i z nowymi siłami ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Hali Boraczej. Po drodze mijaliśmy wiele tablic informacyjnych, z których można było się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o roślinności tych terenów. Zaraz za schroniskiem na Rysiance, jest drugie podobne miejsce- schronisko na Hali Lipowskiej, ale tam już się nie zatrzymywaliśmy. Zaczynał lekko padać deszcz więc szliśmy dalej, ale dobre humory nas nie opuszczały ;)
Ostatnim miejscem, do którego zajrzeliśmy była wspomniana Hala Boracza i schronisko na niej. Tutaj zdecydowaliśmy się na przepyszne bułeczki cynamonowe, które wystarczyły nam już do końca wycieczki.
Łącznie nasz trasa miała ok. 18 kilometrów, a jej przejście zajęło nam niecałe 5 godzin – szczegóły z mojego Endomondo na zdjęciu poniżej. A jak tam wasza kondycja? Chodzicie na takie spacery?