Gdybym nie miała bloga, to …

25 maja
5 komentarzy

Już jakiś czas temu pisałam po co mi blog – od tamtej pory w sumie niewiele się w tej materii zmieniło. Nadal identyfikuję się ze wszystkimi punktami, które zapisałam w tamtym poście. Pisanie bloga samo w sobie sprawia mi ogromną radość i cieszę się, że po dwóch nieudanych próbach, udało mi się kontynuować pisanie. To już ponad 2,5 roku – mimo chwilowych kryzysów dalej tutaj jestem i wydaje mi się, że tak szybko nie zniknę z blogosfery. Ale, ale – odbiegam nieco od tematu, którym chciałam się podzielić dzisiaj z Wami. Ostatnio naszła mnie właśnie taka refleksja – co bym robiła, gdybym nie miała bloga? Powiecie pewnie – milion innych rzeczy! A i owszem, tylko co konkretniej? Już Wam opowiadam.

Prawdopodobnie zostałabym fanką „Gry o tron”, ale …

najpierw musiałabym się do niej przekonać. Po obejrzeniu pierwszego sezonu jakoś nie zapłonęłam miłością do tego serialu. Ale kto wie – może gdybym miała więcej czasu na oglądanie, zmieniłabym zdanie? Albo jeszcze inaczej – zaczęłabym od przeczytania powieści i może to skłoniłoby mnie do poznania wersji telewizyjnej, celem porównania. Wokół siebie słyszę właściwie tyko pozytywne głosy na temat tej ekranizacji i już nawet nie pamiętam, dlaczego jej nie polubiłam. Pewnie nie było chemii między nami ;) A teraz dlaczego nie spróbowałam jeszcze raz? Bo szkoda mi czasu na oglądanie – wolę napisać post!

Spróbowałabym swoich sił w projektach DIY

Nie mogę się napatrzeć i oczu nacieszyć tymi wszystkimi wspaniałymi rzeczami, które można wykonać w domowym zaciszu. A to dekoracje, a to pojemniki, świeczniki, poduszki, dywaniki – jednym słowem coś z niczego. Być może już Wam mówiłam i powtórzę się, ale mam trochę dwie lewe ręce do takich rzeczy. Ciągnie mnie niesamowicie, ale znowu – wolę napisać post! Tylko od czasu do czasu pobawię się w jakieś nie wymagające wiele nakładów pracy czy umiejętności projekty. W zeszłym tygodniu na przykład przygotowałam sobie pojemniki na mąkę – obkleiłam okleiną meblową i voila! Pudełka zyskały nowy wygląd.

Udzielałabym korepetycji z angielskiego

W czerwcu 2015 roku zakończyłam swoją karierę korepetytora. Głównym powodem mojej rezygnacji był rzeczywiście brak czasu z jednej strony, a z drugiej takie małe wypalenie zawodowe. Po wielu latach pracy z dzieciakami nie miałam już ochoty jeździć na drugi koniec miasta, znosić ich zmiennych nastrojów w okresie dojrzewania, rozmawiać z rodzicami i tak dalej. Wiecie, taki typowy przykład wykończenia się w temacie ;) Na pewno zrobiłabym sobie przerwę i odpuściła na jakiś czas tak czy siak. Ale po takim odpoczynku, znając mnie, nie mogłabym już dłużej nie zajmować się czymś ;) Tym razem jednak podeszłabym do tematu zupełnie inaczej. Przede wszystkim przerzuciłabym się na lekcje na Skype, a swoich uczniów szukałabym na Preply. Nie musiałabym zatem wychodzić z domu, miałabym ogromną bazę uczniów do wyboru, a na dodatek – gdybym sama chciała zrobić sobie powtórkę i podszkolić się, z pewnością wybrałabym angielski z lektorem przez Skype. Wymarzona sytuacja!

Nie pisałabym ebooka, a przynajmniej …

nie podjęłabym decyzji o jego pisaniu tak szybko. Dopiero w miarę rozwoju bloga i rozwoju moich umiejętności pisania, doszłam do wniosku, że fajnie byłoby przelać na papier wszystko to, co wiem o korepetycjach. Przekazać rady młodszym kolegom i koleżankom, podzielić się swoimi materiałami i oddać w ich ręce fajny podręcznik, z którego dowiedzą się jak zacząć, jak postępować z uczniami, jakie metody stosować. I tu być może zapytacie – no właśnie Marta, co z Twoim ebookiem? Powiem krótki – w pewnym momencie musiałam odpuścić, ale dobra informacja jest taka, że jestem już na ostatnim etapie, czyli ostatecznej korekcie i poprawkach. Treści są, oprawa graficzna w 70% gotowa, więc można powiedzieć, że z górki. Postanowiłam, że nie będę go publikować wcześniej niż na początku nowego roku szkolnego, bo kto w wakacje będzie czytał książkę o korepetycjach?! Hmm, a może? – poprawcie mnie, jeśli się mylę …

Nie poznałabym swoich możliwości w zakresie pisania

Zastanawiałam się ostatnio, czy pisanie wypracowań w szkole sprawiało mi radość. Chyba nie do końca tak było. Wiecie jak to jest – gdy ktoś nam każe, niekoniecznie robimy to z przyjemnością. I tak właśnie było w latach młodzieńczych – pisałam, dostawałam piątki, ale to nie było moje. Dopiero dzięki blogowaniu mogłam rozwinąć skrzydła. Pierwsze miesiące nie były łatwe i już nie raz o tym wspominałam. Z czasem jednak zaczęłam nabierać wprawy i teraz pisanie sprawia mi znacznie więcej i radości, i satysfakcji. Co tu dużo mówić – fajne to blogowanie! :)

Drodzy blogujący, a co Wy byście robili, gdyby nie blog?

Wpis powstał w ramach współpracy z Preply.

(Visited 106 times, 1 visits today)